Miałam silne wrażenie, że te produkty należą raczej do grupy kosmetyków apteczno-profesjonalnych i są dedykowane osobom z łysieniem androgenowym lub wypadaniem na tle hormonalnym. Jednak na stronie internetowej producent określa je jako uniwersalne. "Dla kobiet i mężczyzn, cząsteczka silnie normalizująca funkcje cebulki włosowej, pomocne w wypadaniu spowodowanym stresem, zmianami hormonalnymi, niewłaściwą dietą". Pomimo to postanowiłam zaufać swojej intuicji. Kosmetyki oddałam Amandzie, która podejrzewa, że to właśnie hormony powodują wypadanie jej włosów.
No i cóż mogłabym więcej powiedzieć... Amanda używa ich od dłuższego czasu, a ja niedawno otrzymałam mail z jej opinią, którą możecie przeczytać w rozwinięciu.
Wcierki i ścierki, albo tylko ścierki
Moja droga Puszysławo,
mój obywatelski obowiązek nakazuje wywiązanie się przynajmniej częściowo z relacji w kwestii stosowania produktów, które od Ciebie otrzymałam, wszak minął już ponad miesiąc.
I na wstępie zaznaczę, że bynajmniej nie używam produktów zgodnie z zalecieniem producenta (ale kto to robi w ogóle, więc no) i już pilnie się tłumaczę, dlaczego tak się dzieje.
Po pierwsze, szamponu używam raz w tygodniu w roli gruntownego oczyszczania, gdyż na co dzień jest dla mnie zwyczajnie za mocny - czupryna moja hodowana jest na specyfikach Alverde i bejbikowych szamponach, więc codziennie, tudzież co dwudniowe oczyszczanie tym kilerem mogłoby przysporzyć mi więcej szkody aniżeli pożytku.
Po drugie, wcierki używam co dwa dni, bo...przetłuszcza mi ciut czuprynę. Nie wiem dokładnie, jak to się dzieje - Ty się w tej zabawie znasz na składach, ja mniej. Więc tak, sumiennie, co dwa dni wsmarowuję w łeb mój zakuty wcierkę. Ma to też ekonomiczne plusy, bo przy stosowaniu zalecanym przed producenta, kosmetyku starczyłoby mi zaledwie na dwa tygodnie.
Okej, wytłumaczyłam się, przejdźmy do tego, co już zauważyłam. Niestety, nie pokusiłam się o zdjęcia przed i po. Trochę z własnej nieogarnialności życia, a trochę, że tego typu zabiegi zbyt mocno kojarzą mi się z fanpejdżami Ewy Chodakowskiej. Wybacz, trauma.
No ale, ALE. Ostatnio miałam włosy spięte i jeden z domowników słusznie zauważył, że moje znienawidzone przerzedzone placki po bokach głowy się nieco 'zmieniły'. I to zmieniły na lepsze. Cóż, po przebadaniu sprawy faktycznie doszłam do wniosku, że mała grupka zagęszczających baby hairów zaszczyciła obecnością mą czuprynę. Tutaj jednak muszę zaznaczyć, że nie wiem, na ile to sprawa samej wcierki + szamponu, bo ja generalnie dbam o siebie - jem zdrowo, piję dużo naparu z pokrzywy, wysypiam się i odmawiam różaniec wieczorem. Ale niezaprzeczalne jest, że duet swój udział w tym miał.
Będę bacznie obserwować sprawę, czuję się zachęcona, a wcierki jeszcze trochę jest, więc mam nadzieję, że progres będzie większy. Póki co rzecz mogę, że zadowolona jestem, a skutków ubocznych przy 'mojej; wersji stosowania nie odnotowałam. Żadnego wzmożonego wypadania, ciąży pozamacicznej i stanów depresyjnych. Jest dobrze. I polecam, dość ostrożnie jak na razie, ale jednak.
Ogólnie jej opinia jest bardziej pozytywna, niż się tego spodziewałam. Wczoraj zapytałam o komentarz, który okazał się zbędny. Doklejam tylko drobne uwagi:
Z tego samego dnia, co powyższy opis: Nie nie, podrażnień żadnych nie odnotowałam. Ale na to akurat mam głowę ( i niestety tylko głowę) odporną. Podejrzewam, że przy codziennym stosowaniu szampon mógłby podrażnić, no ale ten problem już rozwiązany.
Z wczoraj: Coś daje, owszem. Nie wiem, na ile to placebo, a na ile stan rzeczywisty, bo, jak mówiłam, jestem pierdołą i nie porobiłam zdjęć. Ale czuję, że gęściej jest, no.
Zauważyłam też niezwykłą wydajność kosmetyków. 17 marca, gdy dostałam pierwszą wiadomość, Amanda korzystała z nich dłużej, niż przez miesiąc. Dziś jest 14 kwietnia, a w butelkach jeszcze coś tam zostało.
I na wstępie zaznaczę, że bynajmniej nie używam produktów zgodnie z zalecieniem producenta (ale kto to robi w ogóle, więc no) i już pilnie się tłumaczę, dlaczego tak się dzieje.
Po pierwsze, szamponu używam raz w tygodniu w roli gruntownego oczyszczania, gdyż na co dzień jest dla mnie zwyczajnie za mocny - czupryna moja hodowana jest na specyfikach Alverde i bejbikowych szamponach, więc codziennie, tudzież co dwudniowe oczyszczanie tym kilerem mogłoby przysporzyć mi więcej szkody aniżeli pożytku.
Po drugie, wcierki używam co dwa dni, bo...przetłuszcza mi ciut czuprynę. Nie wiem dokładnie, jak to się dzieje - Ty się w tej zabawie znasz na składach, ja mniej. Więc tak, sumiennie, co dwa dni wsmarowuję w łeb mój zakuty wcierkę. Ma to też ekonomiczne plusy, bo przy stosowaniu zalecanym przed producenta, kosmetyku starczyłoby mi zaledwie na dwa tygodnie.
Okej, wytłumaczyłam się, przejdźmy do tego, co już zauważyłam. Niestety, nie pokusiłam się o zdjęcia przed i po. Trochę z własnej nieogarnialności życia, a trochę, że tego typu zabiegi zbyt mocno kojarzą mi się z fanpejdżami Ewy Chodakowskiej. Wybacz, trauma.
No ale, ALE. Ostatnio miałam włosy spięte i jeden z domowników słusznie zauważył, że moje znienawidzone przerzedzone placki po bokach głowy się nieco 'zmieniły'. I to zmieniły na lepsze. Cóż, po przebadaniu sprawy faktycznie doszłam do wniosku, że mała grupka zagęszczających baby hairów zaszczyciła obecnością mą czuprynę. Tutaj jednak muszę zaznaczyć, że nie wiem, na ile to sprawa samej wcierki + szamponu, bo ja generalnie dbam o siebie - jem zdrowo, piję dużo naparu z pokrzywy, wysypiam się i odmawiam różaniec wieczorem. Ale niezaprzeczalne jest, że duet swój udział w tym miał.
Będę bacznie obserwować sprawę, czuję się zachęcona, a wcierki jeszcze trochę jest, więc mam nadzieję, że progres będzie większy. Póki co rzecz mogę, że zadowolona jestem, a skutków ubocznych przy 'mojej; wersji stosowania nie odnotowałam. Żadnego wzmożonego wypadania, ciąży pozamacicznej i stanów depresyjnych. Jest dobrze. I polecam, dość ostrożnie jak na razie, ale jednak.
Ogólnie jej opinia jest bardziej pozytywna, niż się tego spodziewałam. Wczoraj zapytałam o komentarz, który okazał się zbędny. Doklejam tylko drobne uwagi:
Z tego samego dnia, co powyższy opis: Nie nie, podrażnień żadnych nie odnotowałam. Ale na to akurat mam głowę ( i niestety tylko głowę) odporną. Podejrzewam, że przy codziennym stosowaniu szampon mógłby podrażnić, no ale ten problem już rozwiązany.
Z wczoraj: Coś daje, owszem. Nie wiem, na ile to placebo, a na ile stan rzeczywisty, bo, jak mówiłam, jestem pierdołą i nie porobiłam zdjęć. Ale czuję, że gęściej jest, no.
Zauważyłam też niezwykłą wydajność kosmetyków. 17 marca, gdy dostałam pierwszą wiadomość, Amanda korzystała z nich dłużej, niż przez miesiąc. Dziś jest 14 kwietnia, a w butelkach jeszcze coś tam zostało.
Mój komentarz: Zaskoczyła mnie tak umiarkowanie-pozytywna opinia, bo większość recenzji, które czytałam, była raczej negatywna. Być może dlatego, że ze względu na moc i substancje filmotwórcze zawarte w szamponie może on powodować przetłuszczanie się i problemy ze skórą głowy. Podobnego efektu spodziewałabym się po wcierce, zawierającej na oko sporo alkoholu, niewiele substancji łagodzących oraz podobnie jak szampon, substancje filmotwórcze, mogące 'obklejać' skórę. Z tych powodów regularne i długotrwałe stosowanie produktów może być dość uciążliwe. A nieregularność i zbyt krótka kuracja prawdopodobnie będzie nieskuteczna.
Ale jak mogłyście przeczytać - nie jest aż tak źle. Chociaż ja preferuję bardziej naturalne, 'mniej inwazyjne' produkty. Zupełnie tego nie rozumiem, ale obawiam się wszystkiego, co może mieć wpływ na gospodarkę hormonalną.
Zobacz też:
przy czym skład szamponu poważnie różni się od aktualnego
Zastanawiałam się nad tego typu produktami przy moim wypadaniu włosów na tle hormonalnym. Trochę się ich obawiam. Na razie stosuję wcierkę Seboradin Men.
OdpowiedzUsuńA widziałam ją, widziałam. Tylko że jej też się bałam -.- Jak się sprawdza?
UsuńJa chyba też bym się trochę obawiała tych kosmetyków.
OdpowiedzUsuńIle głów tyle reakcji, ciężko przewidzieć 100%. Może dobrze, że się sprawdziła... używanie nie poszło na marne. :) Skład jednak mnie osobiście odstrasza.
OdpowiedzUsuńja nie używam takich produktów i troszkę ostrożnie bym do nich podchodziła :)
OdpowiedzUsuńNo i inaczej, gdy źródło problemu się zna, a inaczej, gdy szuka się czegoś na wzmocnienie czy w celu przyśpieszenia porostu, czy na wypadanie spowodowane np. niedoborem cynku czy krzemu.
Usuńmoże kiedyś się na niego skuszę ;}
OdpowiedzUsuńAle się uśmiałam jak to czytałam ... ;) fajnie konstruujesz zdania
OdpowiedzUsuńTo niestety nie ja, dziękuję Ci w imieniu Diggerowej (vmoskievsky.blogspot.com). Ale staram się i ćwiczę, coby i moje zdania czytało się nie gorzej. Mam nadzieję, że kiedyś osiągnę podobną do jej biegłość w sztuce pisania.
UsuńA czy tego typu kosmetyki działają na włosy, które po prostu są osłabione po zabiegach fryzjerskich? Ostatnio zauważyłam, że po rozczesaniu włosów na szczotce zostaje mnóstwo włosów. Chciałabym jak najszybciej z tym wygrać, nie chce używać żadnych chemicznych mieszanek.
OdpowiedzUsuńNie mam pojęcia, bo jedyne zabiegi fryzjerskie, jakim się poddawałam, to strzyżenie i modelowanie włosów. Jednocześnie jestem przeciwniczką inwazyjnych zabiegów, tym bardziej, jeżeli w wyraźny sposób szkodzą włosom. Ale istnieje jest wiele skutecznych, w miarę naturalnych produktów, które powinny pomóc w odratowaniu włosów, szczególnie przy jednoczesnej rezygnacji, zmniejszeniu intensywności lub zastąpieniu zabiegów mniej agresywnymi. A i włosy odwdzięczą się swoim wyglądem. Dawniej swoje regularnie prostowałam, teraz bez użycia prostownicy wyglądają znacznie lepiej.
UsuńMogę podać przykłady naturalnych kosmetyków wzmacniajacych, które kojarzę, jeżeli chcesz. Bo akurat te dwa produkty zdecydowanie są chemicznymi mieszankami.
mi dermatolog zapisał szampon novoxidyl kupiłam go jakoś w listopadzie, włosy myje codziennie, a tym szamponem co 2-3 mycie. kosztowal 36zł (normalnie kupuje szampon BD za 4zl...) czyli drogi ale wydajny jest pierońsko, bo skończyłam go dopiero przed wielkanocą. pomimo, że używalam zgodnie z zaleceniami nie zauważyłam przyspieszonego porostu,a włosy wypadały tak samo licznie jak zawsze, nie przesuszył skóry głowy ani nie spowodował łupieżu, właściwie to mam wrażenie, że poza myciem to żadnego innego efektu nie daje.
OdpowiedzUsuńaga
Tego się nie da czytać totalnie, chodzi mi o list. Tragedia.
OdpowiedzUsuń