Moje włosy coraz bardziej lubią proteiny i coraz częściej im ich brakuje. Rozważałam powtórzenie próby z laminowaniem, ale wystarczyło, że przypomniałam sobie wygląd moich włosów po pierwszym eksperymencie, żeby zrezygnować z drugiego. Jednak miałam do wyboru tylko żelatynę i jajka (których moje włosy nienawidzą), więc byłam zmuszona do wykorzystania żelatyny. I do wynalezienia czegoś nowego.
W końcu postanowiłam zmienić nieco przepis na laminowanie. Zamiast odżywki do ogromnej ilości żelatyny dodałam nieco żelatyny do odżywki, a właściwie maski. Dzięki temu uzyskałam laminującą (czyli proteinującą) maskę.
Kadr z sesji zdjęciowej mojego słoiczka z żelatynową galaretką.
Mój przepis
Niepełną płaską łyżeczkę żelatyny rozpuściłam w (tak mi się wydaje) trzech łyżkach wrzątku, dokładnie rozmieszałam i dodałam kilka kropel soku z cytryny. Jej kwaśny odczyn domyka łuski, a w konsekwencji nabłyszcza i wygładza włosy. Do wieczora moja mieszanka zmieniła się w galaretkę, którą musiałam rozpuścić w ciepłej wodzie z kranu i dodałam do dość dużej ilości maski. Wszystko dokładnie wymieszałam i nałożyłam na włosy na nieco ponad kwadrans.
Efekty
Moje włosy były bardzo gładkie, zupełnie się nie plątały i dobrze układały, a to zdarza im się raczej rzadko. W końcu, czytając opinie na wizażu doszłam do wniosku, że otrzymałam lepszą wersję maski Love2Mix. I mam zamiar regularnie dodawać do masek domowych hydrolizowanych protein.
A kolorowy napis na początku posta jest zapowiedzią zmian w wyglądzie bloga. Pracuję nad nimi, niestety - wyjeżdżam na kilka dni, więc swoją pracę muszę przerwać. Postaram się napisać dziś coś jeszcze i ustawić automatyczną publikację. Niby nie będzie mnie tylko przez kilka dni, ale i tak nie chcę, żebyście się za mną stęskniły. Wspominałam już, że mam dla Was niewielki (ale zawsze) upominek? ;)
w sobotę po prawie 3 miesiącach przerwy od laminowania po farbowaniu i podcięciu końcówek nałożyłam papkę z żelatyną - efekt? włosy cudownie gładkie, nie zbijają się, po prostu rewelacja :D
OdpowiedzUsuńTo świetnie! Ja chyba następnym razem zwiększę ilość żelatyny, może będzie jeszcze lepiej.
UsuńNigdy nie sprobowalam moze kiedys sie przekonam ;p Dzieki za interesujacy wpis ;)
OdpowiedzUsuńAle nie przekonasz się, dopóki nie spróbujesz ;)
Usuńbardzo ciekawe, laminowanie było na topie gdy ja raczkowałam z blogiem, robiłam raz - efekt całkiem fajny, muszę zatem Twoją propozycję wypróbować - bardzo ciekawa jestem zmian, mam nadzieje, że będzie równie przyjemnie:)
OdpowiedzUsuńWydaje mi się, że efekt będzie nieco subtelniejszy.
UsuńCiekawie brzmi ;) mnie też jakoś laminowanie specjalnie nie zachwyciło więc z chęcią wypróbuje w wolnej chwili Twój sposób ;)
OdpowiedzUsuńMoże się uda, z powodu mniejszej zawartości protein ;)
UsuńNie mam w ogóle doświadczenia z laminowaniem, może powinnam zacząć od żelatyny z dużą ilością maski?
OdpowiedzUsuńTo chyba niezły pomysł. A jeżeli się uda - z każdym użyciem zwiększać ilość. Chociaż zbyt częste dodawanie żelatyny do masek też może spowodować przeproteinowanie. Ale jeżeli Twoje włosy lubią proteiny... chyba zaryzykowałabym normalną wersję (lub tą Karoliny Kołodziejczyk z ostatniego komentarza), może akurat się uda.
Usuńo Puś, zdolna kobieta z Ciebie :D pomysłowa :) wypróbuję na pewno ;)
OdpowiedzUsuńA próbowałaś normalnego laminowania?
UsuńZ żelatyną jeszcze nie próbowałam nic zrobić.
OdpowiedzUsuńAle Ci fajnie, że możesz gdzieś wybyć! Zazdrość 100%. i jestem bardzo ciekawa co kombinujesz blogiem:) Ja za swój zabieram się od momentu kiedy go założyłam, ale nie widzę szans na szczęśliwe zakończenie tego procesu. Tobie jednak tego życzę. No i baw się dobrze na wyjeździe:*
Też jestem ciekawa, co z tego wyniknie, bo zabieram się za zmiany od naprawdę długiego czasu.
UsuńLaminowałam włosy dwa razy, zupełnie mi to nie przypadło do gustu... ale z Twoim przepisem spróbuję jeszcze jeden, ostatni raz. :) Przebłysk geniuszu^^
OdpowiedzUsuńDaj znać, jak zadziałała mniejsza ilość protein ;)
UsuńMoje włosy uwielbiają laminowanie - chyba jutro to zrobię :)
OdpowiedzUsuńPewnie efekt będzie słabszy, działa tylko nieco mocniej, niż zwykła maska z proteinami.
UsuńŚwietny pomysł. Na pewno przetestuję taką alternatywę dla laminowania :)
OdpowiedzUsuńzalaminauj sobie mozg ty wybryku konskiego zwisa
OdpowiedzUsuńMam w zwyczaju mawiać, że mam 99% DNA szympansa i 1% DNA leniwca, ale niestety nie mam w sobie nic z konia, więc laminowanie mózgu może nie dać u mnie aż tak genialnych rezultatów jak u Ciebie, ale dzięki za radę ;)
UsuńŚwietny pomysł ;) Muszę wypróbować na swoich włosach ;)
OdpowiedzUsuńA u mnie laminowanie daje średniawe efekty. No ale zazdroszczę oczywiście odnalezienia takiego przepisu idealnego dla Twoich włosów- o tym chyba każda z nas marzy ;)
OdpowiedzUsuńJa po klasycznym laminowaniu miałam jeden wielki, nierozczesywalny, blond stóg siana na głowie :D
UsuńDo tej pory nienawidziłam laminowania, ale również odkryłam alternatywną metodę, która świetnie się u mnie sprawdza :P Dwie łyżeczki żelatyny zalewam pół szklanki gorącej wody, po ostudzeniu dodaję pół łyżeczki soku z cytryny i łyżeczkę-półtorej dowolnego oleju, nakładam na wilgotne włosy i suszę suszarką "na deskę" - efekty nieziemskie! Włosy grube, gładkie, lśniące i sypkie ;)
OdpowiedzUsuńPrzetestuję. Zastanawiałam się, czy nie zaryzykować znów klasycznego laminowania, ale Twój sposób brzmi bardzo ciekawie!
Usuń