Czytasz informacje podawane na opakowaniach produktów, prawda? Ja też. A wierzysz im? Bo ja nie.
Dawno, dawno temu postanowiłam nauczyć moich Czytelników tajemnej sztuki analizowania składów. Ale, ale. Chyba nie wszyscy wiedzą, czemu ta umiejętność miałaby służyć. Mam nadzieję, że dzisiaj się dowiedzą, a mnie uda się przekonać do "nauki" wszystkich nieprzekonanych.
Bez parafinyDawno, dawno temu postanowiłam nauczyć moich Czytelników tajemnej sztuki analizowania składów. Ale, ale. Chyba nie wszyscy wiedzą, czemu ta umiejętność miałaby służyć. Mam nadzieję, że dzisiaj się dowiedzą, a mnie uda się przekonać do "nauki" wszystkich nieprzekonanych.
Panuje moda na wypisywanie na opakowaniach kosmetyków substancji, których w nich nie ma. Pojawia się tam łańcuszek w stylu: bez parafiny, SLS, parabenów.
SLS w kosmetykach prawie nie występuje. Jest natomiast bardzo często mylony z nieco słabszym i o wiele bardziej popularnym detergentem - SLeS. Wspomniałam o tej różnicy w poprzednim tekście, w komentarzach pojawiły się dwie pomyłki. A to właśnie o unikaniu SLeS najczęściej się mówi. Nie zanudzam, o detergentach poczytasz za tydzień.
Parafina, jej pochodne i substancje o zbliżonym działaniu występują pod kilkunastoma nazwami. Przyznaję, że nie znam wszystkich, ale wymienię te, które pamiętam.
Paraffin, Paraffinum Liquidum, Izoparaffin, Petrolatum, Mineral Oil, Cera Microcristallina, Ceresin, Ozokerite i wiele więcej
Zastanawiam się też nad podobieństwem substancji typu Decyl Oleate do parafiny. Jeżeli ktoś miałby informacje na temat stosowanych w kosmetykach węglowodorów i pochodnych...
Omówmy sobie pobieżnie ten skład. Bez oleju mineralnego za to z izoparafiną. Bez glikolu propylenowego ale butylenowy jest {na mój gust to samo}. Bez alergenów ale czy moje piękne oczy nie widzą przypadkiem glutenu? Nie zawiera parabenów, fakt. Zawiera fenoksyetanol, kolejny kontrowersyjny konserwant.
To jest fotografia próbki jakiegoś profesjonalnego, drogiego produktu używanego i sprzedawanego w pewnym SPA. Właśnie ten kosmetyk stał się dla mnie inspiracją do napisania dzisiejszego tekstu.
W odpowiedniej kolejności
O
tym, że kolejność ma znaczenie, pisałam we wstępie do Kursu. Im bliżej
do początku, tym wyższa zawartość danego składnika. I na to znalazł się
sposób. Osoby lubiące kosmetyki rosyjskie z pewnością kojarzą długie
ciągi różnych olejów i ekstraktów rozpoczynających się już na początku
składu.
Zaraz po słowach "Aqua with infusions of".
Substancje
te są rozpuszczone w wodzie. W kosmetyku dużo jest wody, w której
substancje zostały rozpuszczone. Nie wiemy jednak, jak dużo substancji
rozpuszczono w wodzie. A zaraz po wodzie z ekstraktami może znajdować
się sprytnie ukryty SLeS. Nie żeby mi to przeszkadzało, ale warto
wiedzieć.
Na opakowaniach kosmetyków pojawia się całe mnóstwo pięknych słów układających się w patetycznie brzmiące zdania. Wszystko to mówi Ci, jak piękna będziesz, gdy posmarujesz się kremem firmy X. Do tego dołączane są bardziej lub mniej naukowe sformułowania, które tylko utwierdzają Cię w tym przekonaniu {mój ukochany efekt placebo}. Znasz to, prawda?
A zastanawiałaś się kiedyś, od czego zależy to, co producenci piszą w opisach? Na jakiej zasadzie ustalają wiek, przeznaczenie kosmetyku? I czy na pewno krem do cery tłustej jest dla cery tłustej odpowiedni? Ja jakoś nigdy nie ufałam patetycznym peanom zachwalającym produkt. Ale nie sądziłam, że informacje mogą mijać się z prawdą aż tak bardzo.
Bo tak się składa, że nikt nie sprawdza, czy te opisy mówią prawdę. Nie ma żadnych przepisów, żadnych regulacji i żadnych reguł.
Istnieje taki całkiem niezły krem "dla cery 40+", którym zachwycają się osoby z trądzikiem. Istnieje taki całkiem zły balsam przeznaczony do cery trądzikowej, reklamuje się go jako niekomodogenny, nawilżający i zabezpieczający. {Niekomodogenny znaczy tyle co niepowodujący zaskórników.} W moim przypadku spowodował zaskórniki, wypryski i przesuszył mi skórę. Nie twierdzę, że tak jest zawsze, znam wyjątek potwierdzający regułę. Do recenzji wkleiłam nawet zdjęcie opisu producenta.
I nic nie denerwuje mnie tak bardzo, jak ludzie kłócący się ze mną o przeznaczenie danego kosmetyku. Że ona go nie nałoży, bo to jest dla ludzi po pięćdziesiątce, a ona ma czterdzieści pięć i to ją postarzy. O ekspedientkach tłumaczących genialne działanie kosmetyku na podstawie opisu producenta nie rozmawiam.
Znając choć niewielką część składników używanych do produkcji kosmetyków masz szansę uniknąć rozczarowań, wybrać ten lepszy kosmetyk, znaleźć coś dobrego w niskiej cenie. No i nic nie daje takiej satysfakcji, jak wytłumaczenie pani ekspedientce, że używając swojego ulubionego kremu nakłada na twarz pochodną ropy naftowej.
Kurs Analizy Składów:
Tradycyjnie zadaję pytanie o to, co Was interesuje i pytam o Wasze pytania. Macie jakieś? Oferuję się do znalezienia na nie odpowiedzi w Internecie za Was. Oczywiście o ile będą ciekawe i sensowne.
Ja w ogóle nie lubię jak na kosmetykach jest określenie "bez alergenów", przecież to sprawa indywidualna i każdego może coś innego uczulić.
OdpowiedzUsuńJakby półprodukty były ciut tańsze i szeroko dostępne to obawiam się, że wszystkie kosmetykoholiczki same robiłyby kosmetyki. Ja bym robiła. I chociaż tej paskudnej parafiny by nie było nigdzie.
OdpowiedzUsuńJa bym robiła, bo lepiej działają. Ale próbowałam i wiem, że szczyt moich umiejętności to maseczka i tonik z zielonej herbaty.
UsuńA to już dużo!
UsuńW sumie Olka nauczyłaby!
UsuńOlka?
UsuńPuszy, Ty po prostu jeszcze nie zgłębiłaś szerokiego spektrum swoich możliwości i niezbadanej głębi swojego talentu do kręcenia kosmetyków, jaki na pewno posiadasz (może jest po prostu mocno ukryty) ;)
UsuńDobry wpis.
Ita, ja już zrobiłam sobie krem. Wlałam olej, hydrolat, emulgator, ekstrakty, konserwant. Wszystko ładnie, pięknie, w kolejności. I tak patrzyłam i dumałam. Dlaczego to, do cholery, jest płynne?!
UsuńJa to się z Tobą zakumpluję i zrobimy tak. Ty zajmiesz się produkcją kosmetyków, a ja będę je u Ciebie kupować. A jak już otworzę swoją własną, dermatologiczną spa-klinikę to zacieśnimy współpracę.
Umowa stoi. Drżyjcie, koncerny!
UsuńTo ja będę Waszym pierwszym klientem, dam się okładać, czym chcecie (nawet pięściami, HEHE, ciężki sesyjny humor). Puszi-Miluszi, a gotowy kremik ze składnikami w odpowiednich proporcjach miałaś? Są takie, dla początkujących, na ZSK. Robiłam i wyszło, tylko głupi paszczur ze mnie, bo konserwantu nie dokupiłam :D no i jak Ty chcesz medycynę studiować, jak kremu nie umiesz zrobić? W labie Cię nauczą :D
UsuńW labie to ja wymiatałam. Wszystkie reakcje mi wyszły, ładnie pięknie, zabawa przednia. A potem przyszła babka i zapytała, czego i w jakiej kolejności dodawałam.
Usuń:D
UsuńMistrzem w pisaniu bajek na opakowaniach jest Eveline. Polecam lekturę :D.
OdpowiedzUsuńno niestety piękne chwyty marketingowe stosują firmy, biada temu kto się na składach dobrze nie zna ---- np. mnie )
OdpowiedzUsuńTakie opisy-peany to granie na niewiedzy konsumentów. Ale, oczywiście, dla koncernów kosmetycznych znaczenie ma jedynie zysk, a przecież jakoś klientów przyciągnąć trzeba - skoro nie składem, to przynajmniej przydługim, huraoptymistycznym opisem...
OdpowiedzUsuńNo i właśnie próbuję na tę niewiedzę wpłynąć!
UsuńI chwała Ci za to :)
UsuńCóż, dzięki Tobie dowiedziałam się o innych nazwach parafiny. Ja znałam tylko dwa rodzaje. ;-)
OdpowiedzUsuńA ja dopiero co zdążyłam na innym blogu przeczytać, że kolejność w składzie danego produktu nie ma kompletnie nic wspólnego z jego zawartością ilościową w tym produkcie :/ Jak to tak naprawdę więc z tym jest? Bo już nie wiem komu mam wierzyć ;)
OdpowiedzUsuńA możesz podać link? Wiesz, akurat składy INCI {z tego, co wiem} jakimśtam przepisom podlegają...
UsuńZ tego, co piszą np. tu {http://www.zdrowe-kosmetyki.pl/inci.php} wynika, że nieuporządkowane mogą być tylko substancje stanowiące mniej niż 1% kosmetyku, umieszczone na końcu składu.
UsuńNo to w sumie ekstrakty mogłyby być, bo raczej jest ich bardzo mało. Ale jakaś kolejność być musi!
UsuńNiestety nie pamiętam już na jakim blogu o tym przeczytałam :( Czyli mam rozumieć, że kolejność ma znaczenie? Tak?
UsuńMa! :) Na pewno. Poza ciekawymi przypadkami rosyjskimi ;)
UsuńStraszne, że producenci robią nas tak w bambuko.
OdpowiedzUsuńŚwietny blog:) dodaję do obserwowanych:)
Ja zupełnie od niedawana zaczęłam się "interesować" składami, dzięki blogosferze, teraz jeszcze bardziej dzięki Tobie :-) Dziękuję! :-)
OdpowiedzUsuńAleż nie ma za co! To ja dziękuję, bo ten "cykl" tworzony jest właśnie dla takich komentarzy!
UsuńDobrze, że o tym piszesz. Od pewnego czasu zwracam uwagę na składy i choć ekspertem w ich rozszyfrowywaniu nie jestem, staram się przynajmniej unikać kilku powtarzających się i niepożądanych składników.
OdpowiedzUsuńOstatnio kobieta w drogerii polecała mi naturalny (!) krem na trądzik(!). Czytam z ciekawości skład, a tam na drugim miejscu Mineral Oil. Podziękowałam za taką "naturę", która mnie w dodatku strasznie zapycha.
W kwestii analizy składów swój poziom oceniam jako "średnio-zaawansowany", ale cały czas pogłębiam wiedzę. A wymieniona przez Ciebie parafina jest bardzo dobrym przykładem - dotychczas znałam tylko 4 nazwy alternatywne.
OdpowiedzUsuńOpisy na opakowaniu zawsze powodują u mnie krzywy uśmieszek. I też się zastanawiam, kto i czy w ogóle ktoś kontroluje prawdziwość deklarowanych obietnic.
sasa
Ja też nie oceniam siebie wyżej. Uczę się przy okazji pisania tych postów i jest dobrze. Ale właśnie o tym, że nikt nie kontroluje słyszałam nieraz.
UsuńNiestety wiele producentów tak robi ;( Nieraz jest napisane jak wół, że bez... zaglądam w skład, a tu jednak jest. Chyba liczą, że ludzie ulegną napisowi: bez parabenów, bez sls ;)
OdpowiedzUsuńJa już praktycznie w ogóle nie czytam opisów na opakowaniu... Jak mnie jakiś produkt interesuje to moimi guru w kwestii zakupu są: wizaż, blogi i strona cosdna.com, która robi analizę za mnie;) A panie ekspedientki niech się trzymają ode mnie z daleka.
OdpowiedzUsuńO żeż Ty, Ceresin, Ozokerite i Decylu nie znałam, trzeba będzie powęszyć za nimi. Na szczęście od roku mam psychiczną odrazę do nakładania na twarz kremów itd. z drogerii, obecnie Babuszki do 35 lat mi bardzo służą. Ale też im się przyjrzę, nowo nabyta wiedza nie może się zmarnować.
OdpowiedzUsuńNo i takie przemyślenie... Całe życie smarowałam twarz kremami matującymi, przerobiłam wszelkie możliwe marki dla nastolatek itd., a moja twarz z każdą jedną świeciła się bardziej, smalec na nosie był niesamowity. Teraz żadnych takich nie używam i twarz matowa nawet po filtrze :D (no, ostatnio klima w aucie i kaloryfery mnie przesuszają, więc mogę się świecić już po godzinie od jazdy samochodem :/).
Decyl to chyba nie do końca parafina, ale nie jestem pewna. Nigdzie nie znalazłam informacji na ten temat, a szukałam już kilkukrotnie.
UsuńTeż bym tak chciała. Moja jest teraz przesuszona!
Podebrałaś mi temat na sobotę :D A tak na poważnie... ludzie wierzą temu co napisze producent, moja mama zawsze mi powtarza "nie używaj kremu po 30 roku życia, bo kolagen Ci się przestanie produkować" :D Strasznie śmiać mi się wtedy chce... ale nie mam już siły jej tego tłumaczyć.
OdpowiedzUsuńPS. Zapisałam się na blosilesia ;))) Idziesz też?
To napisz inaczej, ja chętnie przeczytam.
UsuńSwojej już przetłumaczyłam. Zrozumiała i uwierzyła, że producenci kłamią. A za dwa tygodnie znów zapomniała i afera. A u nas problemy z pamięcią rodzinne, trochę boję się o siebie.
No raczej. Będzie nieźle, umówiłam się tam już z 3 osobami, które nie znają się nawzajem. Jesteś czwarta : D
Dobry wpis. Załamuję się za każdym razem, gdy słyszę teksty w stylu "Nieee, tego kremu nie kupię, nawet na niego nie popatrzę, bo on jest 35+ no i jest przeciwzmarszczkowy, a ja mam lat dopiero 22 i zmarszczek nie mam...."
OdpowiedzUsuńPetrolatum to nie jest do końca nazwa Parafiny..
OdpowiedzUsuńAkurat to nie jest groźne bo nie powoduje powstawania zaskórników. http://www.kosmopedia.org/encyklopedia/petrolatum,332/
Uogólniłam. Przy wymienianiu nazw korzystałam z artykułu kosmopedii o parafinie i szkodliwych składnikach kosmetyków. Petrolatum to nazwa INCI wazeliny, nie?
UsuńWazelina {Mieszanina węglowodorów syntetycznych otrzymywana z ropy naftowej}. Ja tam serdecznie dziękuję za krem z wazeliną. Może być nawet niekomodogenny, o tym, dlaczego parafinom mówię nie pisałam już ostatnio. Oj no nie i koniec.
UsuńAle propsy za dokładne przeczytanie tekstu i czepialstwo ; )
Haha myję włosy żelem do higieny intymnej to moge na twarz nakładac krem z wazeliną :D
UsuńI w sumie nakładam bo La Roche Hydreane Riche ma w składzie Petrolatum a mi baaardzo służy w mrozy. ;)
Ps. Pozdrów dziewczyny z "Walka.." jeśli jeszcze sie tam udzielasz. :)
Po maturze pewnie do was wrócę tylko się zastanawiam która to jużczęść jest. 100? :D
E tam, żele do higieny intymnej zazwyczaj mają bardzo ładne składy, więc to nie jest żadne usprawiedliwienie : P Ale w mrozy pewnie jest ok, choć ja nie używam. Wazelina jest niezgodna z moją pielęgnacyjno-życiową filozofią.
UsuńWalki o piękne włosy? Nie było mnie tam już tak dawno, że ho-ho! Jaki miałaś nick na Wizażu?
dodawaj do tych postów na fb obrazek mówiący: Klaudia Uwaga! Dodałam nowy post! bo śledzę, i nie zauważyłam... całkiem chyba straciłam wzrok, przypuszczam, że to wynik jednego z kosmetyków więc Ty mi to udokumentujesz a odszkodowaniem podzielimy się wspólnie!
OdpowiedzUsuńMam znajomego prawnika. Może używałaś jakiejś odżywki do rzęs?
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń