Chcesz kupić podkład. Idziesz po niego do drogerii i wychodzisz z pustymi rękami. Bo wszystkie butelki były otwarte. W dodatku jesteś zła, bo szminki też nie kupiłaś, bo nie mogłaś sprawdzić jej koloru.
Nie tak rzadko spotykana sytuacja, nieprawdaż? Z jednej strony winni są właściciele czy tam zarządcy drogerii. No bo kto to widział, żeby nie było testerów. A kto normalny kupi kosmetyk
kolorowy bez testera? Wiadomo, że trzeba dopasować. Ale nawet, jeżeli chcesz upewniać się co do zakupu {podkładu} w domu, to przelej odrobinę produktu, nie podpierniczaj całego testera, bo to jest zwyczajne złodziejstwo.
Z drugiej strony - otwartych opakowań było mnóstwo. Dlaczego człowiek z gatunku, jakby nie było - homo sapiens - nie może sprawdzić sobie koloru, używając w tym celu opakowania już otwartego? Po co otwierać nowe i psuć kolejny produkt?
Fakt chodzenia do drogerii tylko w celu pomalowania się kosmetykami wolałabym przemilczeć. Bo takie delikwentki są cwane. One nie pomalują się brudnym testerem, zawsze otworzą nowe opakowanie. A Wasze brudne łapy to co, pikuś?
Ja nigdy nie otworzyłam w drogerii nowego kosmetyku kolorowego. Między innymi dlatego prawie nie zrobiłam zakupów podczas promocji -40. W moim Rossie nie było ani jednego testera pomadki, która mnie interesowała. Ciekawe, do czyjej torebki lub aukcji na allegro szmineczki trafiły.
Muszę się jednak do czegoś przyznać. Często obwąchuję żele pod prysznic. Ale zazwyczaj i tak widać, które zostały wcześniej otwarte. A i z tej przypadłości już prawie się wyleczyłam. Zapachy ulubionych żeli znam, a reszta jakoś mnie nie interesuje. Nawet dezodoranty wybieram zawsze o tych samych znanych zapachach. A skoro już o dezodorantach mowa...
Niedawno kupowałam Bloker Ziai. Była jakaś promocja, na półce zostało jedno opakowanie. Odkręciłam.
Wyraźnie było widać, że kulka była ruszona. Odstawiłam opakowanie na jego miejsce, ale znalazłam jeszcze jedno, zupełnie nowe. I wtedy przypomniała mi się przeczytana kiedyś historia.
Dziewczyna chciała kupić dezodorant. Poszła do drogerii i była świadkiem uroczej scenki, która zmieniła całe jej życie. Przy półce z dezodorantami stała pani, która zawzięcie smarowała swe obrośnięte gęstym włosiem pachy kulką, którą później zakręciła i zwyczajnie odstawiła na półkę.
Z tego powodu raczej nie kupuję produktów, które nie są zabezpieczone folią. A jeżeli już muszę taki mieć, to przed wrzuceniem do koszyka zwyczajnie go sprawdzam. Jeżeli jest nowy, kupuję. Jeżeli nie - no cóż i tak ktoś przede mną go otworzył. Wolałabym wiedzieć, że nie muszę tego robić. A to zależy tylko i wyłącznie od ludzi.
Sprawa częściowo związana z tematem. Pomówmy o gronkowcu. To taka wredna bakteria, która żeruje w gardle i kilku innych miejscach, również na skórze. Trudno się paskudztwa pozbyć, bardzo łatwo zarazić. Pod warunkiem, że ma się trądzik lub zadrapania na skórze {przerwana ciągłość}. Czasem wystarczy posmarować się kosmetykiem, którego ktoś wcześniej dotknął brudnymi rękami i tak się złożyło, że miał na niej akurat te bakterie. Objawy? Trudna do wyleczenia wysypka, przypominająca okropny trądzik. Smaruje się toto sterydami i ma skłonności do nawrotów.
Tak więc apeluję do Twojego sumienia. Nie skazuj ludzi na gronkowca, nie skazuj ludzi na frustrację z powodu niemożności zakupu szminki. Nie skazuj kosmetyków na zepsucie i samotną śmierć w drogeryjnym koszu na śmieci. Podaj dalej hasło:
Otwieraniu kosmetyków mówimy nie!
Wpis pomysłodawczyni, więcej informacji, inne bannery? Klik w napis.
Otwieraniu kosmetyków mówimy nie!
Wpis pomysłodawczyni, więcej informacji, inne bannery? Klik w napis.
Ty to wszystko lepiej napisałaś niż ja :D Poza tym mam bloker Ziai, w lipcu kończy się ważność, mam nadzieję, że dorwę całkiem nowy. A nie wymacany czyjąś pachą. Ble :(
OdpowiedzUsuńOcierałam łzy po bezsensownym tekście o wege i tak jakoś poleciało.
UsuńSprawdzałam swój na oko i nosem, bo czuć na kulce taki dziwny zapach, jeżeli był już przekręcony.
Mój ma dziwny zapach po pół roku używania. Ale to norma jak już masz go dłużej :) capi ale działa :D
UsuńZniszczyłaś mi piękne niedzielne popołudnie xD
OdpowiedzUsuńJak można wejść do sklepu i użyć dezodorantu w kulce.. dobrze, że zawsze kupuję psikacz. UFF !
Psikacz zawsze może być wypełniony do połowy :>
UsuńW 100% jestem zwolenniczką tej akcji.
OdpowiedzUsuńNie cierpię chwil, kiedy stoję w drogerii i chcę coś kupić z kolorówki, ale testerów brak. Opakowanie jest nieprzezroczyste i skąd ja mam wiedzieć, jak ten kolor wygląda? Skoro wystawiają te testery, to na miłość boską, niech one tam będą.
No i zniszczyłaś mi życie historią o babie z owłosionymi pachami. Chyba muszę kupować w internetowych sklepach, tam może nie smarują się wszystkimi kosmetykami :/
Nienawidzę "otwieraczy" i prowadzę przeciwko nim jawną krucjatę. Zabijam śmiechem, gdy ktoś pisze, że ma prawo otworzyć tusz, żeby poznać jego szczoteczkę, jeżeli nie ma do tego testera. Wąchanie balsamów do ciała? Życzę takim wysypki. I koniecznie dużo prezentów w postaci otwartych, zjełczałych masełek.
OdpowiedzUsuńAle najbardziej irytuje mnie otwieranie kolorówki. I to np. kilku opakowań tego samego koloru szminki czy eyelinera. Czego taka osoba tam szuka? Zaproszenia do fabryki Willy'ego Wonki?
Dla spotkania z Johnnym Deppem mogłabym otworzyć wszystkie balsamy na świecie <3
UsuńPrawda i niestety jest to nagminne. Sama często widuję nastoletnie dziewczyny malujące się w Rossie przed standami z kolorówką.Niestety nie malują się swoimi kosmetykami, bo tu nie miałabym się do czego przyczepić. Korzystają nie tylko z testerów, ale otwierają nowe cienie, pomadki, podkłady. Potem odkładają wszystko na miejsce i udają, że nic się nie stało. Przy kolorówce norlanie powinna być ochrona i karać za takie coś. A przypadek z owłosioną panią jest obrzydliwy. Że też nie miała wstydu? Mogła chociaż użyć spray'u a nie kulki. Fu!!!!
OdpowiedzUsuńw życiu już kulki nie kupię
OdpowiedzUsuńNo nawet mi nie mów! Ostatnio kupiłam Himalaya, zapakowany elegancko w papierowy kartonik. Ucieszyłam się że jest 'bezpieczny', a w domu oczywiście okazało się, że ktoś się już tym smarował! Chyba z pół tubki było wypsikane, cała tubka uwalona, no ohyda...
OdpowiedzUsuńK.
A reklamacja? Nie przyjęliby? Himalaya ma świetne pasty do zębów.
UsuńK, ja jestem Twoją fanką, wiedz o tym : P
TY moją? :)
UsuńTo był tylko kremik za 4 zł, więc jakoś przełknęłam stratę, a na przyszłość będę wiedzieć że trzeba zaglądać. K.
A jesteś tą K., o której ja mogłabym pomyśleć, że jesteś?
UsuńPewnie i tak przy okazji zwróciłabym uwagę : D
Jeżeli to ta o której myślę, to nie, to nie ta sama co tutaj :D
UsuńWłaśnie też na to wpadłam, ona w końcu ma konto na bloggerze : D
UsuńZdecydowanie się zgadzam i popieram akcję. Mnie by było zwyczajnie wstyd użyć czegoś co w końcu nie jest moje. Ale nie mam często śmiałości zwrócić takiej paniusi uwagi gdy otwiera nowe opakowanie i odstawia :/ Dziwi mnie też brak reakcji ze strony obsługi i ochrony. Liczą że ktoś się natnie i jednak kupi? Nikt nie chce wyschniętego lakieru czy tuszu, połamanej pomadki (to zdarzyło się akurat mnie - nie zgłosiłam, bo w sumie jak to udowodnić?) i częściowo wykończonego produktu. Nauczyłam się ufać tylko zafoliowanym opakowaniom lub tak jak Ty - sprawdzam, choć jest to absurd bo w końcu to wina innych ludzi i drogerii i należy coś z tym zrobić!
OdpowiedzUsuńPrzepraszam za dopisek do komentarza ale nasunęła mi się refleksja... to nie tylko problem drogerii - wiele marketów ponoć boryka się z ludzmi 'podjadającymi' produkty nie płacąc - ale tutaj na szczęście chyba nie zdarza się by klient kupił coś nadgryzionego :P
OdpowiedzUsuńTa akcja z dezodorantem to chyba w markecie była.
UsuńJak coś, to można kliknąć w "odpowiedz", wtedy komentarz pojawia się pod tym, pod którym się kliknie.
Prawda, też nigdy nie mogę na testery trafić :<
OdpowiedzUsuńPopieram w 100% ♥
OdpowiedzUsuńUhh, brak testerów to horror! No i historia z antyperspirantem też - szczęście, że nie kupuję tych drogeryjnych tylko apteczne. Ze szczoteczką od tuszu fajnie porazili sobie Amerykanie, byłoby fajnie, gdyby u nas też wprowadzili sprzedaż tuszy tak zapakowanych.
OdpowiedzUsuńZ wyprzedażą -40 najlepiej iść pierwszego dnia promocji wcześnie rano - ja tak zrobiłam i testery były <3
Też tak poszłam i testerów nie było. Ale ja mam w mieście jakiegoś wyjątkowo ubogiego rossmanna.
UsuńHistoria z dezodorantem okropna! Fuj, fuj i jeszcze raz fuj. Akurat byłam w trakcie jedzenia...
OdpowiedzUsuńSzczęka mi opadła, po przeczytaniu że jakieś babsko smarowało się antyperspirantem w drogerii!!! A gdzie pracownicy, gdzie ochrona, no ludzie... przyznaje zdarza mi się wąchać żele w drogerii przed zakupem, ale nic po za tym.
OdpowiedzUsuń200% poparcia masz mojego w tym temacie. O tym smarowaniu pachy nie słyszałam... fuj, niedobrze mi na samą myśl. Także nie zrobiłam zbyt dużych zakupów na -40 w rosie. Podobnie na likwidacji douglasa w Katowicach - zwierzęta. + poza samym smarowaniem denerwują mnie agentki otwierające tusze żeby zobaczyć szczoteczkę, przecież wpychają tam powietrze! A szczoteczki leżą...
OdpowiedzUsuń+ ja też waniam żele pod prysznic, nie mogę się doczekać aż wymyślą karteczki do pocierania, albo małe tubeczki do wąchania.
Małe tubeczki są już w sklepach typu YR czy tym od bananowej odżywki. W Rossie itp. chyba zbyt długo by nie postały.
Usuńniestety nic nie udało mi się upolować we wspomnianym Douglasie... kosmetyki wyglądały jak po wojnie
UsuńMam zbyt żywą wyobraźnię, teraz widzę te włochate pachy jak i gronkowca nad wargą wyrosłego po teście pomadki...
OdpowiedzUsuńZ tego powodu też nie robię zakupów na promocjach. Te wątpliwości, czy aby na pewno Twój kosmetyk nie był macany tudzież obśliniany nie są warte tych zaoszczędzonych paru złotych.
OdpowiedzUsuńOpis z pachami sugestywny aż za bardzo.
Podpisuję się pod krucjatą, chociaż nie wiem, czy nie jest skazana na niepowodzenie. Bo dotrze nie do tych osób, co trzeba
Gronkowce są normalną, fizjologiczną florą naszej skóry, nie trzeba ich się za wszelką cenę pozbywać ;), gorzej jak dostaną się w inne miejsca.
OdpowiedzUsuńAle tak, tak, tak, mówmy NIE otwieraniu kosmetyków w drogerii. W Hebe z tego co ostatnio widziałam szminki są pozaklejane taśmą, chociaż dla weteranek i to nie jest problemem.
A wiesz może, od czego zależy to, czy się nimi zakażamy? Bo właśnie za główne źródło cośtam cośtam podawano zanieczyszczone kosmetyki.
UsuńTak, tak, jak najbardziej przez zanieczyszczone kosmetyki (po to też konserwanty!), ale chodzi bardziej o różnicę w samym rodzaju bakterii. Jest sobie gronkowiec skórny (tak go przetłumaczę), który może i powoduje poważne stany, ale to bardziej domena szpitala a nie codziennego życia. Natomiast gronkowiec złocisty, kolonizuje i skórę i nos u wielu ludzi (chyba z 30% z tego co pamiętam) nie dając żadnych objawów! Możemy się zarazić stosując zakażony kosmetyk, gdy używamy go na otarty naskórek, albo na ranę, na jakąkokolwiek przerwaną ciągłość skóry. Poza tym brudne rączki z kosmetykiem można przecież włożyć do buzi (a potem nieprzyjemne przygody żołądkowe) albo zatrzeć oko i bakteria dostaje się nie tam gdzie trzeba. Wiadomo osoby z obniżoną odpornością też są bardziej narażone ;).
UsuńTo chyba na tyle :)
Dopiszę jakieś zdanie, dzięki za zwrócenie uwagi. Bo wiesz, pewnie patrzę przez pryzmat siebie, a ja mam trądzik. I prawdopodobnie również coś z gronkowcem na skórze. Niestety w mojej okolicy nie ma lekarza, który chciałby ze mną o tym porozmawiać i pokierować na jakiekolwiek badania lub doradzić.
UsuńDermatolog? Albo sama zapytaj czy można prosić o wymaz ze zmian z twarzy (nawet jeśli miałoby być odpłatne)? Bo za trądzik są najczęściej odpowiedzialne bakterie beztlenowe, gronkowiec to nadkażenia, ale jasne, może i tak być u Ciebie.
UsuńDermatolog nie ma czasu i proszę iść do ogólnej, a ogólna nie ma czasu, nie wie i skierowania nie da. Wiem o Acnes, ale przez jakiś czas miałam niby typowe zmiany dla gronkowca. Od jakiegoś czasu używam antybiotyko-retinoidu i się skóra uspokaja. Muszę się wybrać do jakiegoś poważnego dermatologa, ale wiesz, jak jest. Dopóki da się wyjść bez torby na głowie to nic się nie robi. A z resztą. Robi się, chyba widać. A jak nie, to będzie widać wkrótce, na blogu.
UsuńTrzymam kciuki i mam nadzieję, że w końcu się uda :)!
Usuńoj nie cierpię macantów. I dziwię się, że panie w sklepach nie zwracają uwagi na takie osoby, niektóre nawet pomagają w "macaniu".
OdpowiedzUsuńScena z kulką - jestem w stanie w to uwierzyć. Różne rzeczy widziałam w sklepach...Ba, nawet byłam świadkiem, jak kobieta próbowała zwrócić pomadkę, bo okazało się, że odcień jej nie odpowiadał i podobno na żywo wyglądał inaczej, niż w sklepie :)))
Ta historia z tą kulką... jeju...
OdpowiedzUsuńnigdy więcej nie kupie czegoś co nei jest ofoliowane
Podpisuje się pod tym. Też byłam świadkiem kilku zabawnych scenek w drogerii. Ba, nawet pracownice sklepów nie mają oporów przed otwieraniem zamkniętych produktów. Ale czemu później odstawiają je na półkę zamiast nakleić nalepkę 'tester' ?
OdpowiedzUsuńja nigdy nie używam testerów i nie otwieram kosmetyków, jeśli chce coś kupić np tusz to sięgam po niego z końca i dopiero wtedy otwieram i patrze czy był ruszany, jeśli nie to go biorę bo przecież i tak już go otworzyłam a jeśli był to szukam dalej, po kimś na pewno bym nie kupiła tym bardziej tuszu do rzęs..A co do historii z kulką to brak mi słów! ludzie potrafią być obrzydliwi...
OdpowiedzUsuńhttp://takbardzokosmetycznie.blogspot.com/
O tak. ja jestem również coraz bardziej sfrustrowana przedstawionym stanem rzeczy :|.
OdpowiedzUsuńOstatnio kupiłam... używany mocno eyeliner z Rimmel. Se złodziejki podmieniają na nówki.
Sama sobie winna, bo nie zajrzałam. Mam nauczkę.
Otwarta szminka Wibo, kosztująca 5zł, to jeszcze nie aż taka tragedia (choć duża frustracja). Co mnie zszokowało, bo wydawało mi się niewyobrażalne, to panie Seforzanki i Douglasianki ochoczo sięgające do szuflady z kolorówką, np Chanel, otwierające produkty do sprzedaży i zachęcające do popatrzenia, powąchania, pooddychania na owe produkty... Chce pani zobaczyć szczoteczkę? (nie!) Już pokazuję! A następnie szczelnie je zamykające i wkładające z powrotem do szuflady. Jako produkt do sprzedania.
OdpowiedzUsuńSmutną kwestią jest też to, jak w Polsce wyglądają zwroty tych nadgryzionych produktów. Za wielką wodą można zakupić kosmetyk, wymaziać nim całe ciało, stwierdzić, że jest niefajny i bez problemu oddać. U nas nieważne czy uczuli, bo zmacany, czy z paluchami cudzymi w środku - zwrotów nie przyjmujemy.
Rety, jak widzę szafy czy półki z drogimi kosmetykami w "profesjonalnych" perfumeriach... Nic tam nie ma, a jeżeli jest, to do obejrzenia raczej się nie nadaje. Nic dziwnego, że wyjmują z opakowań. Bo testerki chyba na potrzeby prywatne.
UsuńCałkowicie zgadzam się z tą akcją. Popieram. Na pewno umieszczę baner na swoim blogu.
OdpowiedzUsuńJak jestem zdecydowana, to wygrzebuję z końca, sprawdzam czy ruszane, jak nie to biorę. Nigdy nie pomalowałam się testerem pomadką czy błyszczykiem, a co dopiero nie-testerem!!! Ewentualnie puder na testerze sprawdzam (jeśli jest jakikolwiek tester!). Dobry temat:)
OdpowiedzUsuńA właśnie, kupiłam dzisiaj chyba otwartego Kubusia w Rossmannie - nie zrobił klik kiedy ja go otwierałam:/ Do czego to doszło... M
Ja tyle razy się spotkałam z tym procederem w drogeriach... nie zliczę. Kilka razy zwróciłam uwagę delikwentce otwierającej nową szminkę lub tusz i malującej się w lustereczku. Obsługa niestety rzadko zwraca uwagę na takie zachowania... Dlatego raczej unikam kupowania mazideł, które nie mają żadnego zabezpieczenia na sobie. A jak coś biorę z drogerii to staram się aby było to wzięte z szarego końca, ewentualnie bliżej końca.
OdpowiedzUsuńJa największe obawy mam przed kupowaniem błyszczyków i szminek. Hm... w sumie to tego nie robię. Testery leżą, a obok pozaczynane szminki i nawet nie wiadomo czy ktoś testował to na dłoni czy na ustach ;/
OdpowiedzUsuńTo ja dodam coś od siebie. Tyczy się to nie tylko tego, że personel nie chroni produktów przed otwieraniem, ale... tak, tak! POZWALA NA TO! Otóż byłam na ostatniej promocji pomadek w Rossmanie, oczywiście testerów jak na lekarstwo. Za to cała masa klientek skuszona promocją - przepychać się trzeba było. No i oczywiście wszystkie klientki chciały sprawdzić kolor wybranej szminki. Ekspedientka raz po raz pytana, jak sprawdzić kolor, brała wytypowany przez klientkę egzemplarz, otwierała i oddawała klientce ze słowami:
OdpowiedzUsuń- Tylko tak delikatnie...
Ja patrzę, a one malują usta... nie dłoń.
Oczywiście jak kolor nie pasował - to dawaj z powrotem na półkę i kolejna...
Pomyślałam - wesołej zabawy i zrezygnowałam gdyż nie znalazłam ulubionego odcienia.
Pomadkę kupiłam w innym sklepie, takim małym, osiedlowym.
Testerów nie było wcale! Jednak znalazłam swój ulubiony i długo poszukiwany odcień.
Niestety pomadka ( taka z aplikatorem) była otwarta i do tego ostatnia sztuka.
Zaryzykowałam, bo sprzedawczyni nie dawała mi jej nawet do ręki, tylko "mazgnęła" mi ociupinkę na dłoń.
Pomyślałam więc, że skoro w tym sklepie takie praktyki, to pomimo otwarcia, pomadka jest względnie bezpieczna... i co? po paru dniach jej używania mam centralnie - monstrualnie wielką opryszczkę wargową!
CHCESZ MIEĆ PASZCZĘ ZDROWĄ - KUPUJ POMADKĘ FABRYCZNIE NOWĄ" ... ot, co!
Mnie zaraził chłopak ale wyleczyłam siebie i jego :) Przeczytajcie ten artykuł i zastosujcie rady - http://sprawdzona-porada.pl/pozbyc-sie-opryszczki-zawsze/
OdpowiedzUsuń