15 stycznia 2014

Kurs analizy składów {podstawowe informacje} nawet dla początkujących i opornych

Postanowiłam przelać na klawiaturę całą moją wiedzę dotyczącą czytania i analizowania składów kosmetyków. Postaram się to robić czytelnie, przejrzyście i ciekawie. Chciałabym, żeby z tego poradnika mógł korzystać każdy. Skorzystam i ja, bo natłok informacji w mojej głowie w końcu zostanie usystematyzowany i poszerzony o znajomość kontrowersyjnego i rakotwórczego działania niektórych substancji, co do tej pory miałam gdzieś. Do dzieła.

Zacznijmy od prostego pytania. Co już wiesz?



Powyżej widzisz skład kosmetyku. Czy potrafisz ocenić, do czego ten produkt może służyć? Czytasz skład od początku do końca czy na odwrót? A może nad poszczególnymi nazwami substancji wyświetlają Ci się żaróweczki z napisami: "emolient", "humektant", "konserwant"?

Zerknij na ten skład jeszcze raz. Jest wyjątkowo prosty, udało mi się taki wybrać. Na moje oko z nazwiska znasz 90% z substancji użytych do jego produkcji, a 100% z nich znasz osobiście, tylko o tym nie wiesz.


Składy czytamy po bożemu - od lewej do prawej, od początku do końca. W dokładnie takiej kolejności, w zależności od ilości, jaka została do produkcji kosmetyku użyta, układane są obcobrzmiące nazwy różnych dziwnych substancji. Tym sposobem w powyższym produkcie najwięcej mamy wody. Oprócz niej kosmetyk zawiera sporo gliceryny. Nie jestem pewna, ale czuję, że te dwie substancje mogą stanowić około połowy produktu. Dalej jest jeszcze kilka innych związków. Wszystko, co w składzie stoi przed "parfum" to znacznie więcej niż 90% produktu. Być może około 98-99%. Tak więc w tym czymś znajdują się zaledwie śladowe ilości keratyny i aloesu.

Substancje dzielimy na kilka grup, w zależności od ich natury i działania. Wyróżniamy:
humektanty
substancje nawilżające {zazwyczaj cukrowce}
emolienty
substancje, które nawilżenie zatrzymują {tłuszcze czyli oleje, silikony}
proteiny
białka, które stanowią budulec skóry i włosów {i tak nie mogą do nich wniknąć, ale mniejsza o}
detergenty
substancje powierzchniowo czynne {służą nie tylko do mycia, czasem ułatwiają wnikanie, czasem robią za emulgatory}
emulgatory
substancje umożliwiające połączenie nawilżaczy i emolientów czyli również substancje powierzchniowo czynne {bo bez nich to tak jak woda z olejem}
zagęstniki
większość składników kosmetyków jest płynna {zbyt płynna, by takiego produktu dało się używać}
różne dobroczynne substancje
wyciągi, ekstrakty, witaminy i wiele innych
filmformery
tak naprawdę to emolienty, ale raczej te złe {to, co zostaje na zewnątrz i oblepia}
konserwanty
jasna sprawa {albo konserwant, albo tygodniowa przydatność do użycia}
substancje zapachowe i barwniki
to, co poprawia nam humor
regulatory pH
to skomplikowana sprawa, ale są niezbędne

Wymieniłam je mniej więcej w takiej kolejności, w jakiej występują w składach, choć to oczywiście zależy od przeznaczenia produktu. Często zdarza się tak, że jedna substancja spełnia kilka różnych funkcji. I mam dla Ciebie dobrą wiadomość - większość kosmetyków opiera się na tych samych substancjach, nie jest ich więc aż tak strasznie dużo, jakby się mogło wydawać.


Ok, Cetearyl Alcohol to po polsku bardziej alkohol cetylostearylowy niż cetearylowy. Dzięki, Zielpy.

Dobrze, więc. Przetłumaczyłam skład na polski, ale trzeba go jeszcze przetłumaczyć z polskiego na nasze. Wiemy, czym jest woda, wiemy też, do czego służy gliceryna. A alkohol cetearylowy? Wydaje mi się, że to substancja z grupy emolientów. Gdybym chciała wiedzieć dokładniej, wpisałabym go w google. Wyrażenie "utwardzony olej palmowy" mi mówi absolutnie wszystko. Chodzi o to, że ktoś wziął olej palmowy i przeprowadził reakcję, w której wyniku otrzymał coś przypominającego konsystencją smalec.

Palmitynian izopropylu to jakiś ester, ale nie mówi mi to nic w sprawie jego działania. Olej sojowy - jasna sprawa. Dimethicone to silikon, którego w większości kosmetyków nie toleruję, natomiast fenoksyetanol jest dość kontrowersyjnym konserwantem i z pewnością jego i każdego kolejnego składnika w produkcie jest niewiele. Sodium Cetearyl Sulfate? Taki detergent w takim produkcie? No cóż, jest go naprawdę mało. A działanie ma zbliżone do SLeS czyli Sodium Laureth Sulfate, tutaj pewnie robi za emulgator.
 
Allantoina jest substancją łagodzącą. Kompozycja zapachowa to też dość oczywista sprawa. Czasem jej nie ma, bo zapachy często uczulają. Ale ja wolę, gdy coś pachnie. Parabeny to konserwanty. Im ich więcej, tym lepiej, bo wtedy w sumie jest ich mniej. Witamina E to antyoksydant. Działa dobrze na skórę, ale również konserwuje kosmetyk. Hydrolizowana keratyna jest białkiem. Hydrolizowaną keratyną jest żelatyna {laminowanie włosów, heloł!}. Mamy jeszcze tyci ilość aloesu. Parabeny. Koniec. Do koszyka z nim.

Właśnie tak analizuję skład. Nigdy się tego nie uczyłam celowo, przypadkowo analizując składy w Google i czytając posty innych posiadłam sporo informacji. To wszystko chciałabym wiedzieć dokładniej, gdyby był to krem do twarzy. Wróciłabym do domu ze zdjęciem składu i w razie potrzeby do sklepu poszłabym drugi raz. Ale to zwykły krem do rąk Isany, za który zapłaciłam trzy złote. W tym przypadku powyższa wiedza  całkowicie mnie satysfakcjonuje.

A co Ty chcesz wiedzieć?

Bo mnie w zupełności wystarczy to, że gdy biorę kosmetyk do ręki, potrafię mniej więcej oszacować jego działanie. Dzięki temu zazwyczaj udaje mi się unikać kosmetycznych bubli i niczego nie muszę wyrzucać do kosza. Wszystko działa, jak należy. To właśnie tego chcę Cię nauczyć

Drugi aspekt to szkodliwość niektórych substancji. Na tym jeszcze się nie znam, ale dowiem się wszystkiego, a Ty dowiesz się tego razem ze mną. Oczywiście ja potraktuję te informacje jako zwykłą ciekawostkę.
 
Na kolejny rozdział Kursu Analizy Składów zapraszam w przyszłym tygodniu, być może już w poniedziałek.

A jeżeli masz jakieś pytania to pytaj śmiało. W miarę możliwości odpowiem. Poza tym będę wiedziała, co interesuje Cię najbardziej i o czym mam pisać w kolejnych częściach.

31 komentarzy:

  1. Genialny wpis już nie mogę się doczekać następnych:)

    OdpowiedzUsuń
  2. świetny post będę wypatrywać kolejnej części :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak fajnie, łopatologicznie. Super pomysł na cykl. Dawaj dalej ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Starałam się łopatologicznie. Patrzyłam po sobie, ja tylko w taki sposób ogarniam.

      Usuń
  4. Świetny, konkretny post :) Powinnaś publikować takie cyklicznie, a wiele się nauczymy od Ciebie :) Brawo :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To właśnie jest początek cyklu. I zapowiedź nowego stylu pisania. W końcu jestem w stanie przeczytać swój tekst, a to dobrze wróży na przyszłość.

      Usuń
  5. piszesz, że po odczytaniu składu produktu potrafisz mniej więcej oszacować jego działanie, ale mi np. zdarzyło się kupić kiedyś 2 produkty, z dobrym składem, z dużą ilością ekstraktów roślinnych i wtedy byłam pewna ich działania = byłam pewna, że produktu będą dobre, a tu klops....mega BUBLE

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Za dwa tygodnie zobaczysz, co miałam na myśli pisząc, że potrafię oszacować działanie. Szacowanie to jednak nie stuprocentowa ocena, wtopiłam kiedyś z Fitomedem. A cóż to takiego złego Ci się trafiło? Daj znać, żebym ja czasem nie popełniła Twojego błędu!

      Usuń
    2. np. Eveline Cosmetics, arganowa maska do włosów 8 w 1 ((recenzja http://brokatwspreju.blogspot.com/2014/01/eveline-cosmetics-arganowa-maska-do.html))
      analizowałam skład i wyglądało to ok, a na włosach DRAMAT

      Usuń
    3. Chciałam ją kupić, ale odstawiłam w sklepie na półkę. Bo ten skład u brokatu jest ok, ale dałabym głowę, że ja widziałam gdzieś z parafiną. A po parafinie zawsze mam puch. Poza tym w porządku na końce, bo może przetłuszczać skórę i obciążać włosy. A jak działa u Ciebie, co z nią nie tak?

      Usuń
    4. tutaj http://brokatwspreju.blogspot.com/2014/01/eveline-cosmetics-arganowa-maska-do.html jest moja 100%-owa brokatowa recenzja ze zdjęciami :D zrobiłam foto składu także bez ściemy ;p Zacytuję samą siebie :D

      SPŁUKIWANIE, WŁOSY PO SPŁUKANIU MASKI
      Spłukiwanie maski nie jest uciążliwe, aczkolwiek zauważyłam, że trzymana długo na włosach, lekko zastyga pod ręcznikiem i tworzy skorupkę. Na szczęście nie jest to problem, nie robi grud, nie skleja włosów, a polana wodą od razu spływa z włosów. W czasie spłukiwania, gdy dotykałam włosów, czułam, że coś jest nimi nie tak. Zaniepokoiła mnie szorstkość oraz "tępość" końcówek. Już wtedy wiedziałam, że po wysuszeniu, włosy nie będą w dobrej kondycji. Najgorsze jest to, że już na mokro były bardzo skołtunione, a rozczesanie ich graniczyło z cudem.

      WŁOSY PO WYSCHNIĘCIU
      No i oczywiście miałam rację. Tak, jak na mokro czułam szorstkość oraz "tępość" końcówek to na sucho efekt był pogłębiony i spotęgowany. Włosy po wyschnięciu (schły same) były bardzo sianowate. To co miałam na głowie przypominało gniazdo. Włosy były szorstkie, twarde i po prostu "tępe". Rozczesanie na mokro było cudem, które kończyło się masą wyrwanych włosów, to samo działo się na sucho. Nawet po rozczesaniu włosy plątały się i kołtuniły bardzo szybko. Dziwi mnie to bardzo bo maska ma fajny skład, dużo ekstraktów roślinnych itp. Chociaż muszę przyznać, że im więcej ziół w kosmetykach, tym bardziej moje włosy się buntują...Eliksir ziołowy Green Pharmacy również miał w sobie dużo ziołowych ekstraktów, a aplikowany na moje włosy powodował powstawania gniazda i siana.

      Usuń
    5. Ok, capisci. Moja wtopa, jak zwykle. Bo nie wiedziałam, że Ty to Ty. Fajny adres bloga ; )

      Usuń
    6. No może zioła i keratyna. Bo tych ziół jest tam sporo i właśnie duża ilość ziół szkodziła mi w ww. Fitomedzie {żelu do mycia twarzy}.

      Usuń
  6. Bardzo, ale to bardzo zaciekawił mnie ten tekst i z niecierpliwością czekam na kolejne z serii. Już dawno chciałam co nie co dowiedzieć się o składach, a dzięki Tobie może w końcu mi się uda!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję!

      Tak przy okazji. Dwa dni temu byłam w pobliżu Twojej uczelni (a może nawet tam?) i tak się zastanawiałam, jaka jest szansa, że na Ciebie wpadnę :D

      Usuń
  7. Świetny, systematyzujący wpis :)
    Będę czekać na kolejne lekcje :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Fajnie to opisałaś, taki schemat myślenia nad składem :) podobnie to analizuję i też nie uczyłam się specjalnie tego wszystkiego. Moja językowo-chemiczna pruderia każe mi wtrącić, że "alkohol cetearylowy" to na polski "cetylostearylowy" - mogę się mylić co do dopuszczalności takiego tłumaczenia, ale bardziej po polsku jest to drugie :D
    Ciekawi mnie jeszcze ten olej palmowy, wydaje mi się, że tu chodzi o gliceryd, czyli jego ester, ale nie wiem, jak to kosmetolodzy oznaczają. No, ale to takie szczegóły, które mi spać nie dają, bo mam chemicznego fisia :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ok, w pierwszym przypadku masz rację, chociaż z powodu lenistwa pojawia się też moja wersja {ale poprawie}, w drugim też, ale teraz wytłumacz ludziom, którzy nie mieli do czynienia z chemią, co to jest gliceryd i utwardzanie. Ale ej. A gliceryd to nie jest po prostu synonim tłuszczu?

      Usuń
  9. Wpis super czekam na kolejne ;d

    OdpowiedzUsuń
  10. Świetny wpis dla początkujących. Ja czytanie składów mam już w małym palcu. Trochę z racji studiów (w końcu każą nam zakuwać wszystkie dziwne nazwy związków) a trochę przez moją wielką ostrożność w doborze kosmetyków.

    OdpowiedzUsuń
  11. Bardzo dobry wpis, sporo wyjaśnia :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Jak szukam szamponu albo odżywki, którą będę mogła potraktować skórę głowy, to zazwyczaj najpierw zerkam na koniec składu. Dlaczego? Bo tam zwykle jest wpisany mój wróg - linalool. Jak go tam nie ma, to czytam od początku ;)
    Unikam w ten sposób rozczarowań - o nie, taki fajny szampon/odżywka, ale nie dla mnie :(

    OdpowiedzUsuń
  13. Czekam na dalszy ciąg, bo jak na razie napisałaś wszystko logicznie, że da się to zrozumieć :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Super radzisz sobie z odczytywaniem składów. Ja w trakcie blogowania już się sporo nauczyłam, ciągle pytam o jakieś składniki wujka google i tak pomalutku, małymi kroczkami coś tam się w głowie utrwala. :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Uwielbiam twojego bloga <3
    twoje posty są super !
    ja dopiero zaczynam bloga i mam nadzieje że kiedyś w połowie choć będzie tak fajny jak twój ;)

    OdpowiedzUsuń

Uprasza się o przeczytanie tekstu przed zostawieniem komentarza oraz niezawieranie w nim zaproszenia, ani linku do własnego bloga, o ile nie ma po temu wyraźnego powodu {na przykład uwagi w treści posta}.