14 marca 2014

Oleje w pielęgnacji cery tłustej, trądzikowej

Jak wiecie, lub nie wiecie, jestem fanatyczką olejów, a moja niegroźna "mania" niedawno przybrała na sile. I w takim samym stopniu, w jakim uwielbiam oleje naturalne, nienawidzę olejów syntetycznych. W szczególności parafin, choć za silikonami również nie przepadam. Ale... Co w ogóle taki olej daje? I po co tłustej cerze jeszcze więcej tłuszczu?!



No właśnie. Odpowiedź na to pytanie nie jest prosta i ścierają się tu poglądy osób preferujących pielęgnację naturalną i standardową. A temat jest piekielnie ciekawy.

Wybrane teorie na temat olejów w pielęgnacji

Pielęgnacja beztłuszczowa
Czyli: Nie kupię nic, co ma olej.

To taki typowy postulat, dość często go spotykam. Poszukuje się kremu tylko i wyłącznie nawilżającego, bez żadnych tłuszczów! Wydaje mi się, że osobom szukającym takiego produktu zależy na kremie lekkim, niezostawiającym tłustej warstwy, niezapychającym i nie powodującym trądziku. A takie działanie kojarzy im się z olejami, więc odstawią na półkę wszystko, co przedstawia się jako zawierające oleje.
I sięgną po krem, który zwie się nawilżającym.
I kupią krem z tłuszczami.

Nie kojarzę żadnego kremu, który nie zawierałby w składzie tłuszczu, na przykład pod postacią alkoholu tłuszczowego. A to jeszcze pół biedy, bo osoba unikająca słowa olej najprawdopodobniej kupi produkt z parafiną lub silikonami, czyli praktycznie na jedno, albo nawet na gorsze, wychodzi. Dlaczego tak jest?

Podobno na dowód tej tezy nie ma żadnych badań, więc wszystko przede mną. Substancje nawilżające i tłuszczowe działają w tandemie - nawilżacz nawilża, tłuszcz nawilżenie zatrzymuje.

No przecież musi być jakiś powód, dla którego kremy składają się z dwóch faz - wodnej i tłuszczowej. Oraz dla którego serum {zazwyczaj} stosuje się pod krem, a nie - zamiast kremu. Oraz tego, że olej nakłada się na mokrą skórę, bo zatrzymuje w niej wodę po kąpieli.

No więc - dlatego używanie samych substancji nawilżających {np. czystego kwasu hialuronowego} niekoniecznie jest świetnym pomysłem, a poszukiwanie nawilżającego oleju nie ma większego sensu. No chyba, że oczekujemy takiego, który nawilżenie skuteczniej zatrzyma.


Olej szkodzi
Dlaczego boimy się olejów?

Bo kojarzymy je z tłuszczami, to oczywiste. A z czym kojarzymy tłuszcze? Z tłustą warstwą na skórze i zapychaniem.

Dlatego lubię oleje naturalne. Rzadko mi się zdarza spotkać taki, który nie "wchłonąłby się" w moją skórę. A syntetyczne {silikony, parafiny, PEG itd.} mają na celu wytworzenie na skórze warstwy ochronnej i większość z nich osadza się na powierzchni skóry w postaci znienawidzonej przeze mnie warstewki. I straszą ludzi.

No i jeszcze jedno. Wczoraj, albo dziś doszłam do bardzo ciekawego wniosku, który wyjaśniałby moje zamiłowanie do stosowania pojedynczych, naturalnych olejów. Gdy na skórę nakłada się jeden olej prawdopodobieństwo zapchania jest mniejsze niż w przypadku nakładania mieszanki lub kremu, zawierającego kilka emolientów. I łatwiej spostrzec, że to akurat on nam szkodzi, na przykład powodując powstawanie zaskórników, bo to głównie emolienty są za nie odpowiedzialne{bo jest ich dużo i są wszędzie}. I łatwiej wymienić go na inny. 


Olejowanie twarzy
Po co tłustej skórze jeszcze więcej tłuszczu? Żeby powstrzymać przetłuszczanie.

'Sebum produkowane jest nocą, a wydziela się w dzień.' Te bardzo odkrywcze słowa {Ziemoliny, genialny blog!} chyba zostały odkryte przez jakiegoś pasjonata natury. I bardzo dobrze! Wymyślono, że skórę można oszukać. A może to ona to wymyśliła?

Teoria brzmiała tak: Gdy dostarczasz skórze nocą tłuszczu, ona myśli, że już go wytworzyła i nie produkuje więcej. Po jakimś czasie cieszysz się zmniejszonym przetłuszczaniem i nie świeceniem skóry w dzień.

No więc tak. To naprawdę działa tylko wtedy, gdy tłuszcz nakłada się na noc. I naprawdę działa. Nie potrafię ocenić efektów wymiernie, ale dajmy na to, że czas, w którym makijaż się trzyma, a skóra jest matowa, wydłuża się dwukrotnie.

Teoretycznie można by stosować na noc krem. Ale. Metoda z olejem jest skuteczniejsza. Na mojej skórze najlepiej sprawdziło się nakładanie kropelki oleju zmieszanej z kropelką kwasu hialuronowego na skórę zwilżoną wodą pietruszkową {woda z posiekanej natki pietruszki, zalanej zimną! wodą i odstawionej na kilka godzin do lodówki, trwałość 3-5 dni - Blondhaircare}. Większa ilość oleju i kwasu silniej nawilżała.


OCM
Podobne rozpuszcza się w podobnym, czyli jak skutecznie pozbyć się makijażu.

Tradycyjne OCM to nakładanie na twarz gorącej szmatki, masaż mieszanką olejów zawierającą rycynowy, ścieranie wszystkiego szmatką i nakładanie na twarz zimnej szmatki.

Trzy sprawy:
 - rycynowy mnie zapycha
 - szmatką nie zetrzesz wszystkiego, a w oleju mogą zostać bakterie
 - trąc szmatką można roznieść bakterie i zaostrzyć trądzik.

Tak więc ja zachowałam to, co najlepsze - czyli temperaturę i skuteczność, a zmodyfikowałam to, co mi nie pasowało {dokładny opis mojego postępowania tu}.

Chciałabym zauważyć także, że w celu dokładnego zemulgowania obecnych na twarzy kosmetyków opartych na tłuszczach {podkład, filtr}, zanieczyszczeń i sebum najlepiej jest nakładać olej na suchą skórę. Bo woda jednak wytwarza taką izolującą warstwę pomiędzy tym, co chcemy zmyć a tym, co zmywamy. Brak gorącej wody na początku i w trakcie może sprzyjać powstawaniu zaskórników {ja tak mam}. Brak zimnej wody na końcu może sprzyjać trwałemu rozszerzeniu porów. Tak, to bardzo kontrowersyjny sposób, ale ja jestem nim zachwycona, bo jako jedyny umożliwia tak dokładne zmycie z twarzy zabrudzeń, makijażu i całej reszty.


Oleje syntetyczne
Nie lubię ich i koniec.

Już powyżej pisałam o tym, że naturalne wchłaniają się lepiej, niż syntetyczne. To jedna sprawa. A druga? Naturalne oleje mają pewne właściwości, dodatki różnych substancji pochodzenia roślinnego, olejków eterycznych, mogą poprawiać stan skóry. Choć nie jestem pewna, czy w jakiś spektakularny sposób, w szczególności w kwestii leczenia trądziku. Ale wolę to, niż substancje wyprodukowane przez człowieka, które siłą rzeczy takich właściwości nie mają.

No i lubię je {oleje naturalne} za to, że zazwyczaj mi nie szkodzą.

Dlatego parafiny i silikony często występują w kosmetykach hypoalergicznych. W przeciwieństwie do substancji pochodzenia naturalnego nie mają właściwości uczulających.



Tematyka olejów jest mi bliska od prawie dwóch lat, ale w zeszłym tygodniu poczułam coś dziwnego. Zaczęło mnie skręcać, gnieść i denerwować, pojawiła się potrzeba zebrania internetowych wniosków. A zaraz po niej nadeszła chęć podzielenia się informacjami, blogerki chyba tak mają. No i przez dwa dni męczyłam się z doprowadzeniem natłoku mniej i bardziej sensownych teorii do jako-takiego porządku i stanu umożliwiającego zrozumienie mojego stanowiska. Jakie jest Wasze?

33 komentarze:

  1. Mam cerę trądzikową i do tej pory stosowałam klasyczną wersję OCM. Muszę przetestować Twoją metodę z żelem.

    OdpowiedzUsuń
  2. Moja przygoda z olejami jest krotka i nie do końca jak na razie udana. Po prostu liczę na efekt "wow" po pierwszym zastosowaniu. :) Mało cierpliwa jestem co jest moją zmora ostatnich miesięcy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam dokładnie odwrotnie, zazwyczaj nie liczę na nic. Jedynym warunkiem stosowania metody/produktu jest jej/jego nieszkodliwość. I tak sobie stosuję, stosuję, a potem -o, łał, mam ładniejszą skórę. Tylko po czym?!

      Usuń
  3. Moje ulubione twarzowe oleje to: jojoba i śwliwkowy oraz od lat jestem wierna koncentratom Decleor, zwłaszcza wersji Ylang-Ylang, który na mojej mieszanej a teraz z bardzo aktywną strefą T na nowo reguluje wydzialnie sebum.

    Lubię olejowe formuły, ale z racji dodatkowych problemów nie po każdy mogę sięgać a np. OCM odpada. Za to szaleję za olejkami myjącymi.
    Myślę, że nie ma co się wzbraniać i zarzekać. Przyjdzie moment na wypróbowanie i decyzję. Mnie oleje pochłonęły, na dobre :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja również uwielbiam jojoba : )
      Kojarzę Twoją cerę z bloga, jestem pod wrażeniem skuteczności Twojego postępowania! Dla mnie metoda OCM jest idealna, a na olejki myjące skóra reaguje dziwnie. No, albo coś mi nie wyszło w tworzeniu, ale zrobiłam wszystko zgodnie z przepisem... A, kupię sobie kiedyś gotowy.

      Usuń
    2. Na szczęście jest coraz lepiej, ale wiem że pielęgnacja musi być kompleksowa i staram się ciągle szukać nowych rozwiązań bo czas nie stoi w miejscu ;)
      Polecam kupić gotowy, choćby taki z BU, znasz? Sama od nich zaczęłam swoją przygodę i teraz już raczej nie wrócę, bo znalazłam lepsze firmy/produkty. Jednak na sam początek warto :)

      Usuń
    3. Zastanawiam się nad Rumiankowym z TBS, nie do końca pamiętam skład, ale chyba był ok. Nie chcę niczego mieszać sama : D

      Usuń
    4. Miałam ten olejek z TBS, jest przyjazny ale mnie przeszkadzała jego tłustość. Aczkolwiek usuwa makijaż koncertowo i nie podrażnia oczu. Wspominałam o nim na blogu podczas recenzji PreCleanse Dermalogica.
      Co do BU, polecam. Ich zestawy są optymalne :D Nie ma żadnego mieszania poza tym, że łączysz podane składniki, które są odmierzone i przygotowane. Ale rozumiem, że nie masz ochoty na takie zabawy.

      Usuń
  4. nie dla mojej cery ale mogę polecić siostrze :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja mam cerę mieszaną z tendencją do przetłuszczania się. Nie stosowałam nigdy olejów na twarz, ale powiem Ci, że swoim postem mnie nieco przekonałaś oraz zachęciłaś do spróbowania :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja odkąd zrobiło się ciepło, że tak powiem, zrezygnowałam z OCM i większej działaności olejowej. Jedyny, który przy mnie niezmiennie czuwa to olej arganowy. Chciałam Cię pochwalić za naprawdę śliczne zdjęcie - to pierwsze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No i jak zmywasz buźkę?
      Prawda? Popadłam w samozachwyt, gdy zobaczyłam je na ekranie aparatu. : D

      Usuń
    2. Przede wszystkim zakochałam się w żelach Sylveco. Skończyłam rumiankowy i natychmiast kupiłam tymiankowy, który pachnie jak pizza. Przed myciem lubię sobie też czasem przetrzeć buźkę mleczkiem do demakijażu od Babci Agrafii. Zmotywowałaś mnie jednak by zuzyć do końca znienawidzony olejek hydrofilowy z e-naturalne...

      Usuń
  7. Ja uwielbiam oleje na twarz, nie stosuje żadnych kremów, tylko je. Miałam bardzo tłustą skórę, od kiedy je używam mam normalną. A z OCM się nie polubiłam ;(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja z klasycznym też nie, to była wręcz tragedia. Olej rycynowy się lepił, szmatka wszystkiego nie ścierała. Nie pamiętam już reakcji skóry, ale wtedy ogólnie nie wyglądała zbyt dobrze.

      Usuń
  8. ja mam akurat olej ze słodkich migdałów, spróbuje nałożyć go na noc ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja OCM bardzo lubiłam, moja cera także. Zaprzestałam z powodu braku czasu:( Teraz używam olejków solo i jestem zadowolona:)

    OdpowiedzUsuń
  10. Moja skóra po prostu nie lubi olejów. Włosy także. OCM się u mnie nie sprawdza, bo wzmaga rumień (na zaskórniki działało bardzo dobrze). Za to chętnie przyjmuje emolienty :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A czy oleje to nie emolienty? ;)

      Usuń
    2. Oleje to emolienty, ale emolienty to nie tylko oleje ; )

      http://puszyslawa.blogspot.com/2014/03/kompleksowo-o-proteinach-humektantach-i.html - taki ogólny pogląd

      Usuń
  11. Pielęgnacji bez olejów sobie nie wyobrażam, a mam skórę tłustą i skłonną do wyprysków. Faktycznie zmniejszają one trochę przetłuszczanie po dłuższym stosowaniu. W zasadzie to nie tylko zasługa olejów samych w sobie, a tego, że jeśli ktoś zaczyna je stosować to znak, że trochę poczytał i zmienia pielęgnację, z reguły na delikatniejszą, a właśnie to sprawia, że twarz nie wydziela tyle sebum co wcześniej.
    Polecam olej andiroba - moje najnowsze olejowe odkrycie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kilkukrotnie odstawiałam olejowanie i zawsze do niego wracałam, bo skóra zaczynała przetłuszczać się szybciej. Ale pielęgnacja z pewnością ma ogromne znaczenie, do jej zmiany też zawsze staram się przekonywać, mam nadzieję, że to widać : D
      Dzięki, już o nim czytam.

      Usuń
  12. Moja przygoda z olejami na twarzy jest krótka. Trzydniowa. No chyba że kropla oliwy do glinki się wlicza. Jeśli tak, to może będzie jakiś miesiąc {wcześniej były glinki bez dodatków}, jeśli nie - pozostajemy przy trzech dniach.
    Na razie tylko do oczyszczania. Wzorowałam się na Twoim OCM, bezczelnie kupiłam nawet ten sam olejek {ale to też trochę z powodu ceny, był ponaddwukrotnie tańszy od, dajmy na to, czarnuszki}. No i dobra, użyłam z żelem, krok po kroku. Wszystko fajnie, na razie bez wysypu, a to już coś, ale na skórze pozostała taka dziwna frustrująca warstwa. Za drugim razem to samo. I jakby nos się bardziej świecił, a już myślałam, że większą żarówką nie będzie. Albo to sobie wmawiam, też możliwe. Dzisiaj zmyłam przy użyciu Aleppo, dwukrotnie. Wyszło lepiej niż z żelem, to na pewno, cera wyglądała na wyjątkowo dobrze oczyszczoną. I teraz nie wiem, czy to zasługa koalicji mydło-olej, czy samego Aleppo, które u mnie się sprawdza wyjątkowo dobrze. Także na razie postaram się przekonać, bo Azjatki też używają olei do mycia. A skoro one to stosują, coś musi być na rzeczy - tak myślę i taką mam nadzieję.
    Jeśli ostropest nie przejdzie, zużyję do włosów, przynamniej nic się nie zmarnuje.
    Olejowe serum niedługo zagości w mojej pielęgnacji. W zasadzie od dawna chciałam je wprowadzić, ale coś mnie powstrzymywało przed zakupem oleju i zmieszaniu go z kwasem. Ach tak, brak kwasu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Również kupiłam go ze względu na cenę : D
      Zastanawiam się, co może być nie tak, bo ja ubóstwiam tą metodę właśnie za brak jakiejkolwiek warstewki "po". Zdarza mi się, że taka zostaje, jeżeli nie użyję wystarczająco gorącej wody na początku i w trakcie. Nie wiem, czy od chłodnej olej się jakoś zagęszcza, czy jak. Ciężej go zmyć i wtedy nawet dwukrotne użycie żelu nie wystarcza. A może to wina żelu, pozostawiana warstewka?
      Ja tam myślę, że Azjatki lubią warstewki na twarzy.
      A z Aleppo się nie lubiliśmy...

      Usuń
    2. Lubię kwas z Sorai, można kupić w drogerii. Jako serum hialuronowe cośtam, dość gęsty roztwór kwasu, z konserwantami.

      Usuń
    3. No popatrz, jesteśmy takie ekonomiczne. Chociaż u mnie być może była to kwestia lekkiego skąpstwa. Ale załóżmy, że chodzi o ekonomiczność, lepiej brzmi.
      Na początek używam bardzo ciepłej, potem trochę zimniejszej, ale wciąż ciepłej, na koniec chłodnej. Może powinnam w trakcie stosować gorącą, w najgorszym wypadku mogę skończyć z superczerwoną twarzą, ale co tam, no risk, no fun.
      Bezczelność level hard - też używam żelu z Ziaji, choć akurat miałam go jeszcze przed Twoim poleceniem, coś mi się majaczy, że kupiłam za sprawą Aliny, która robiła przegląd żeli wartych uwagi. Nieważne. Nawet by mnie nie dziwiło to, że nie do końca domywa, bo nie jest najmocniejszy, ale skoro u Ciebie się w tej roli sprawdza, to chyba coś robię nie tak. Do tej warstewki byłabym skłonna się nawet przyzwyczaić, ale jestem podejrzliwa i w moim mniemaniu to nie zwiastuje najlepiej. Pokombinuję, potestuję, zobaczę, co z tego wyniknie.
      Ja początkowo też nie zapałałam do Aleppo sympatią, miałam wrażenie, że sprzyja powstawaniu małych krostek, ale po dłuższym stosowaniu wykluczyłam tę ewentualność. Co cera, to inne wymagania. Możliwe też, że dane stężenie Ci nie służy.
      Ja czytałam o niby-serum z Eveline {http://wizaz.pl/kosmetyki/produkt.php?produkt=63674}, ponoć kwas+woda. Rozejrzę się za Sorayą i któryś z nich kupię.

      Usuń
    4. Nie no, skoro mówisz, że wszystko robiłaś okej i nie zadziałało, to chyba nie ma sensu próbować na siłę.
      Ja zmywałam nim tylko trochę, ale raczej używałam go do mycia rano, wcześniej zużywałam taki supermocny Fitomed, a gdy się skończył, miałam już ten rosyjski, o którym wspominałam w poście o Ziai. Może to przez niego? Tym bardziej, że Aleppo zmywa. {Mi nic nie zmywało : D }. No i serio małe krostki na czole zniknęły mi po odstawieniu. Też nie podejrzewałam o to tego mydła, ale ktoś powiedział mi, że u niego ono tak działało. No i u mnie też.
      Soraya ma konserwanty, ale wyjdzie taniej : D

      Usuń
    5. Chcę się przekonać, jak to z tymi olejami jest. Trochę tego nie przemyślałam, trzeba było eksperymentować w dni wolne, wymysły w tygodniu niosą ryzyko. No wiesz, ten dreszczyk emocji, kiedy nie możesz być pewna, czy jutro rano Twoja twarz nada się na wystawienie opinii publicznej - bezcenne. ^^
      Oskarżam Ziaję. Aleppo też nie domywa idealnie, z policzkami sobie radzi, okolice nosa trochę słabiej, choć nieźle. Ogólnie, nawet bez oleju nos się przetłuszcza zaraz po umyciu, więc to wszystko jest bardziej skomplikowane, niżby się wydawało. Chociaż możliwe również, że ostropest mi nie służy, nawet nie wiem, czy zalicza się do jednonienasyconych czy wielonienasyconych.
      Ja ostatnio dobry tydzień oczyszczałam tylko Aleppo, dwa razy dziennie, i cieszyłam się niemal nieskażoną cerą. Prawdopodobnie więc nie wpływa negatywnie, choć na pewno nie mogę mu całkiem zawdzięczyć tego chwilowego idyllicznego stanu skóry, pewnie wpływ miało masę różnych czynników.
      Jak na ską... to znaczy ekonomiczną osobę przystało, prawdopodobnie wybiorę Sorayę.

      Usuń
  13. Od dawna stosuję olejową pielęgnację. Oleje do włosów pomijam. Cera moja uwielbia mini rozkoszować się nocą.

    OdpowiedzUsuń
  14. Odpowiedzi
    1. Fotogeniczne ; ) Olej do woka z Lidla, miniatura oliwy z oliwek i arganowy z Planeta Organica, fajny.

      Usuń
  15. Bardzo ciekawy wpis. Chyba przekonałaś mnie do tej metody. Moja przygoda z olejowaniem zaczęłam się około rok temu i trwała jakiś miesiąc ponieważ mój trądzik się zaostrzył. Myślałam, że ta metoda nie jest dla mnie, ale teraz myślę, że wybrałam nieodpowiedni, trochę zapychający olej.

    OdpowiedzUsuń
  16. jakiego dokładnie żelu do twarzy używasz? :)

    OdpowiedzUsuń

Uprasza się o przeczytanie tekstu przed zostawieniem komentarza oraz niezawieranie w nim zaproszenia, ani linku do własnego bloga, o ile nie ma po temu wyraźnego powodu {na przykład uwagi w treści posta}.