12 marca 2014

Zabalsamowana za życia

Godzina? 00.30. Siedzę na łóżku, właśnie wyłączyłam komputer, ale obok leży odblokowany telefon, a ja w przerwie czytam jeden z blogów. A właśnie, w przerwie czego? 

Rzęsy i brwi - olejek rycynowy nałożony. Niechże da jakiś bardziej wymierny efekt, bo chcę o nim napisać na blogu. Od tygodnia sucha skóra na nogach. A tak, zabalsamowałam całe ciało i czekam na wchłonięcie. Dlatego nie mam na sobie pidżamy. 
 
Jeszcze tylko stopy i dłonie, bo tu skóra łuszczy mi się zawsze, pomadka, bo tłuszcz na ustach trawię tylko wtedy, kiedy śpię i olejek na paznokcie, bo kiedyś trzeba go zużyć. Ale to jeszcze nie teraz, bo utłuszczę ekran. Najpierw niech balsam się wchłonie. I żeby tylko nie dotknąć twarzy, bo czysta, a maść już dawno nałożona. A może by tak jeszcze naolejować włosy?
 
I wtedy usłyszałam, że ktoś z domowników wybrał się na nocną przechadzkę. Wyobraziłam sobie mnie, na łóżku, obstawioną tym wszystkim, czym mam się posmarować, czy raczej - co usilnie chcę zużyć, bo w kolejce czeka fajniejsze, z wchłaniającym się balsamem i laptopem. Niezły widok.
Nikt nie wszedł.

Nie zawsze mam takie odjazdy, choć czasem mi się zdarza. Byłoby pewnie częściej, ale zazwyczaj mi się nie chce. Chyba domyślacie się, dlaczego.

I tak sobie myślę. My, blogerki doradzamy wszystkim {i obiecujemy sobie} dokładną pielęgnację cery - demakijaż i inne fanaberie {dla mnie - nieprzykre obowiązki}, odpowiedni sposób mycia, olejowanie i odżywianie włosów, dbanie o paznokcie, dłonie, stopy, peelingowanie i balsamowanie całego ciała. O myciu ciała nie wspominam, to wszyscy uznajemy za oczywistość. Każda z nas jeszcze się depiluje {mam nadzieję}. Używamy dezodorantów. Regulujemy brwi. Większość robi sobie makijaż, piłuje i maluje paznokcie. Czasem staje się to nawet formą sztuki.
 
Dorzućmy jeszcze zdrową, zbilansowaną dietę i sport.
 
Kompletowanie outfitu i zakupy ubraniowe.
 
Samorozwój i ukulturalnianie się. Do obejrzenia pięć nowych filmów, do przesłuchania trzy nowe płyty, do kupienia bilety na dwa koncerty, do sprzedania na jeden {ktoś chce karnet na Openera, o stówkę taniej? na serio mówię}, do przejrzenia Digital Camera i Focus, może jeszcze jakaś gazeta z wiadomościami, trzeba być na bieżąco. Cała półka książek czeka w kolejce do przeczytania. Mile widziana umiejętność tańczenia, śpiewania, grania na instrumencie. A tak, zdjęcia trzeba zrobić.
 
Zauważyłyście? Można tym zapełnić cały dzień, ale czegoś brakuje.
"Prawdziwego życia"?
 
Gdyby ktoś powiedział, że to powyższe oraz nauka języków sto lat temu było praktycznie jedynymi obowiązkami kobiet, to byś się zaśmiała. Jedynymi obowiązkami, jeżeli je było na to stać, ale reszta kobiet była taka jakaś mniej kobieca. A dla nas, aktualnie to oczywistość. Błahostka, bo co to jest posmarować buźkę kremem. No kurczę, zsumuj to wszystko! Okazuje się, że nawet "leżenie i pachnienie" wcale nie jest takie proste.
 
A jednak jakimś cudem wielu udaje się "być kobietą" i "żyć" i to jeszcze z uśmiechem na ustach.
 
Zastanawiałam się, czy definiować to nieco niefortunne "prawdziwe życie", ale postanowiłam tego nie robić. Bo wyszedłby mi feministyczny manifest. A ja tylko wymyśliłam temat i pierwszy akapit. I pomyślałam: "zacznę pisać, zobaczymy, co wyjdzie". Coś dziwnego wyszło. Ale myślę sobie, że Wam się spodoba. Już drugi raz tak zrobiłam, chyba zaczynam tę zabawę lubić.

Poprzedni tekst był {o opryszczce}.

18 komentarzy:

  1. Olejek rycynowy na rzęsy i brwi?:) Ja stosuję i naprawdę mam ciemniejsze brwi o co mi chodziło:) i rzęsy zdrowe;)

    OdpowiedzUsuń
  2. masz rację tak właśnie jest i zgadzam się z Tobą w 100%

    OdpowiedzUsuń
  3. ohh my kobietki, ale gdy nie sprawiało nam to przyjemności byśmy tego nie robiły :)

    OdpowiedzUsuń
  4. I dobrze myślisz....spodobał się ;) Nasz mały "Dzień Świra" - właśnie w takim tonie odczytałam ten tekst. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. O tak, dokładnie tak robię :-D

    OdpowiedzUsuń
  6. Ehhh, taka prawda, jest cała masa zabiegów "urodowych" do wykonania CODZIENNIE nie wspominając o tych, które trzeba powtarzać co kilka dni. I mam teraz na myśli tylko te "konieczne" czyli takie, które pozwalają zachować Normalny Wygląd Kobiety Zadbanej - nic extra.
    Też mam często takie myśli, że w gruncie rzeczy ciężko jest być kobietą :P Media i społeczeństwo bardzo precyzyjnie określają, jak powinnyśmy wyglądać, żeby nikt nas nie nazwał "zaniedbanymi", "zapuszczonymi", "niemodnymi", "pozbawionymi gustu". Żyjemy pod dużą presją, której na co dzień chyba nawet nie zauważamy, bo towarzyszy nam od wczesnego dzieciństwa (np. umazany chłopak = normalna, dziewczynka = dzikuska, niewychowana). Mogłabym znacznie rozwinąć tę myśl, ale na pewno każda wie, o co mi chodzi ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Dla mnie uczucie bycia zadbaną kobietą i te zabiegi pielęgnacyjne to jest właśnie część prawdziwego życia. Bo bez tego czułabym się niekompletna. A kiedy się czuję niekompletna, to nie czuję, że żyję.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A kiedy posmarujesz się balsamem to czujesz, że żyjesz. A ja czuję spełnienie zawsze mając na twarzy glinkową, własnoręcznie zrobioną maseczkę i zaraz po jej zmyciu. Dlatego maseczki zawsze są punktem 1. w moim kalendarzu.

      Usuń
  8. Całą prawdę napisałaś w swoim poście :) Bardzo fajnym :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Niecodziennie wykonuję te wszystkie czynności, ale jak już zabiorę się za hennę, depilację, maseczkę na twarz, włosy, balsamowanie, malowaie paznokci... to się okazuje że wieczór z głowy :0 Muszę popracować nad automatyzacją ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I dodam jeszcze że dziś mam po raz pierwszy od dwóch tygodni pomalowane paznokcie. Doszłam do etapu, kiedy malowanie paznokci będę sobie chyba planować z wyprzedzeniem i zapisywać w kalendarzu...

      Usuń
    2. Ja zazwyczaj mam niepomalowane, bo pomalowane są dodatkowym elementem wymagającym wzięcia pod uwagę przy kolorystycznym doborze ubrań.

      Usuń
  10. Być kobietą, być kobietą... :D

    OdpowiedzUsuń
  11. sama prawda :) ale w takiej pielęgnacji jest trochę frajdy ^^ niestety czasami zajmuje cały wieczór, no ale cóż... ;p

    OdpowiedzUsuń
  12. A po co definiować "prawdziwe życie", kiedy dla każdego to znaczy coś innego? Dla mnie to na przykład spotkanie z moim Właścicielem - dlaczego? Bo właśnie wróciłam z uczelni, mam w planach siłkę i pisanie posta na bloga, całe popołudnie i wieczór jak psu w okrężnicę. W inne dni on pracuje i nie ma dla mnie czasu.

    Od jakiegoś czasu do prawdziwego życia dołączyła siłownia, bo już przywykłam, ale brak mi chwili na to życie sprzed tej zmiany. Na szczęście chłop ma do czytania 3 część dzienników Goebbelsa, więc nie ma mi za złe. Ciekawe, ile jeszcze części wydadzą.

    Nieskładne to jakieś, chyba mnie słonko otumania.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właścicielem? Jesteś mieszkaniem do wynajęcia?

      Usuń
  13. ładne i lekkie pióro, co się ceni, bo pisanie jak i czytanie upada!

    OdpowiedzUsuń
  14. Przypomniałaś mi, że muszę się wydepilować. Dzięki! :D I jeszcze peeling by się przydał.. i jakiś balsam. ehh

    OdpowiedzUsuń

Uprasza się o przeczytanie tekstu przed zostawieniem komentarza oraz niezawieranie w nim zaproszenia, ani linku do własnego bloga, o ile nie ma po temu wyraźnego powodu {na przykład uwagi w treści posta}.