8 stycznia 2014

Fenomen rosyjskich kosmetyków

Widzimy je wszędzie, a już na pewno wszędzie w kosmetycznej blogosferze. Tylko patrzeć, aż ktoś pójdzie po rozum do głowy i zacznie sprzedawać je na większą skalę stacjonarnie. Ale skąd, albo raczej - dlaczego - się wzięły?



Kosmetyk idealny

Jego zdefiniowanie bardzo ułatwi sprawę. Ja ustaliłam swoją skalę tak:

kosmetyk obojętny/znośny - taki, który mi nie szkodzi
kosmetyk dobry - taki, który nie szkodzi i pomaga
kosmetyk idealny - taki który nie szkodzi, pomaga i jest przyjemny w użyciu

Synonimem nieszkodliwości jest dla mnie dobry skład. Moja skóra już tak ma, że większość często spotykanych składników normalnych kosmetyków zwyczajnie jej szkodzi. A pozostałe nie są zgodne z moją filozofią życiowo-pielęgnacyjną i omijam je szerokim łukiem. A kosmetyki o dobrych składach zazwyczaj nie tylko nie szkodzą, ale też pomagają. Jaki jest kosmetyk przyjemny w użyciu wie każdy.

Tak, właśnie tak. Kosmetyki rosyjskie {a przynajmniej te, które znam ja i znacie Wy} spełniają wszystkie powyższe warunki. I do tego niezaprzeczalnie przyciągają wzrok.

Czytaj dalej, na dole jest jeszcze jedno ładne zdjęcie!
 Ekoszał

Swego czasu miała miejsce istna ekomania. Dobra, trwa do dziś. Wszystko, na czym widnieją słowa zawierające przedrostki "eko" i "bio" uważane jest za lepsze i to się kupuje. Zewsząd zaczęły płynąć informacje na temat szkodliwości niektórych substancji. Niektórzy zmienili opakowania na zielone, inni zastąpili SLeS ALS i glikol propylenowy pentylenowym, a  na opakowaniu zaczęli pisać "bez SLeS i glikolu propylenowego". Jeszcze inni postanowili zarobić i sprzedają hydrolaty za 90 złotych zamiast po 15. A na opakowaniu rosyjskiego peelingu widzę taki napis:

No: parabens, Sodium Lauryl Sulfate, Sodium Laureth Sulfate, Petrolatum/Mineral Oils/Paraffin, Polyethylene Glycol {PEG}, Glycols, Chemical Sunscreens, Phthalates, Ethanoloamines, Formaldehyde, Silicons, Lanolin i jeszcze czegoś po rusku.
 
Szybkia lekcja
SLS czyli Sodium Lauryl Sulfate to niepożądany, bardzo mocny detergent.
SLeS to silny detergent, który zazwyczaj jest tym złym, ale zdarza się, że jest ok. Podobnie do niego działają ALS {Ammonium Lauryl Sulfate}, MLS {Magnesium Lauryl Sulfate}, SCS {Sodium Cetearyl Sulfate}.
Glikol propylenowy to substancja nawilżająca, która jednak może podrażniać skórę.

Skład jest pięknie wyważony, ekologicznie-delikatno-pachnący i nie zawiera alkoholu jako konserwantu. Dla mnie kosmetyk idealny. I to nie dlatego, że nie zawiera SLS. Po prostu wiem, że produkt będzie działał i nie będzie szkodził.

Polak nie potrafi?

U nas również pojawia się coraz więcej ekofirm z ekokosmetykami. A czym różnią się te kosmetyki od rosyjskich? Z pewnością nie są aż tak spektakularne. Nawet jeżeli nie szkodzą i działają, to mają nijakie opakowania i zapachy. Czyli nie spełniają warunków bycia kosmetykami idealnymi. Poza tym zazwyczaj są zwyczajnie droższe i również dostępne tylko za pośrednictwem Internetu. Miewają też gorsze składy. Dlaczego - ja się pytam!

Mały zgrzyt - ilość ekstraktów zawartych w rosyjskich kosmetykach może nie służyć wrażliwcom, alergikom i tym z trądzikiem różowatym. Ale większość z nich jest naprawdę delikatna.

Ładne opakowania, cudowne zapachy, skuteczność - tak prosta i tak bardzo skomplikowana recepta na sukces?



Post w ramach wspierania polskiej gospodarki. Napisany na kolanie w kolejce w urzędzie. Pracy.

54 komentarze:

  1. Ja w 2013 roku poznałam kilka rosyjskich kosmetyków, głównie do pielęgnacji włosów, jestem nimi pozytywnie zaskoczona. Póki co nie trafił mi się żaden bubel :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Mnie też one służą, a co do skali kosmetyków, to z wiekiem mi wzrosły wymagania i teraz nie chce "znośnych" ;-) W recenzjach nie uważam za zaletę tego, że coś nie uczula i nie podrażnia. Jeśli to robi, to jest wada, bo z zasady ma nie szkodzić. ;-)

    Powodzenia z tym urzędem! ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No ba, ja od tego zaczynam : D

      A spoko, dzięki : ) Przyznam Ci się do czegoś. Nie szukam pracy.

      Usuń
  3. Z polskich firm orientana ma naprawdę porządne składy I przystępne jak na eko rzeczy ceny, peeling z papaja bardzo ładnie pachnie I wygląda tez całkiem fajnie, perlowo błyszczy :) ale fakt jest to jedyna firma z wąska ofertą niestety rosyjskich jest w porównaniu do naszych od groma jest w czym wybierać I przebierać

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No i wydaje mi się, że wśród rosyjskich kosmetyków znajdziemy jakieś peelingi tańsze od Orientany. Ale faktycznie, o niej zapomniałam.

      Usuń
    2. Tak są tańsze ale np olejków prócz lopianowych z dodatkami ciekawych nie widziałam, a terapia ajurwedyjska orientany to dla mnie nasze małe cudo.Peeling z orientany mam tylko dlatego, że zależało mi na czymś z papaja walcze z przebarwieniami po trądziku I każdy sposób do wypróbowania jest dla mnie dobry,niestety glownie te na policzkach są bardzo uparte.

      Usuń
    3. A orientowałaś się może w kwasach/retinoidach zewnętrznych na te przebarwienia? To chyba najskuteczniejsze substancje. I filtry, oczywiście.
      Ja chyba też nie, olejki z dodatkami kojarzę jeszcze tylko z Khadi. Ale poszukam!
      : D

      Usuń
    4. Myślałam o tych rosyjskich, khadi jest indyjskie :) tak miałam maści z retinoidami od dermatologa ale po miesiącu musiałam odstawić bo mnie uczulaly I nie były najlepszym połączeniem z atopowym zapaleniem skóry także zostały mi zioła kwasy odpadają ze względu na cerę mocno naczynkowa nie ma łatwo :P

      Usuń
    5. Orientana bardzo straciła w moich oczach, gdy zmniejszyła objętość swoich produktów o połowę, a ceny pozostawiła te same.

      Usuń
    6. Wiem, miałam na myśli, że nie kojarzę z rosyjskimi tylko z Khadi, a wśród rosyjskich z ciekawości poszukam : D
      Faktycznie, z AZS przechlapane. I jako naczynkowiec. A praktycznie wszystko, co może pomóc na przebarwienia, jest dość inwazyjne.
      No tak, Orientana kojarzy mi się głównie z "fajne, ale za tą cenę mogę mieć krem i dwie maseczki".

      Usuń
  4. Polski rynek kosmetyków naturalnych co prawda może nie jest aż tak bogaty i różnorodny jak ten rosyjski, ale polskie firmy typu Organique czy Pat&Rub mają moje zaufanie i szczerze polecam każdej koleżance. Fakt jednak faktem, że mają nieco droższe ceny, szczególnie Pat&Rub, ale kosmetyki zdecydowanie warte uwagi ;)
    Anomalia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Być może zmienię zdanie, gdy będę zarabiała te 100tys. miesięcznie, ale na razie Pat&Rub jest dla mnie synonimem zdzierania z klienta. No ok, ekskluzywna marka i w ogóle mają swoją ambasadorkę, ale to nie jest zwyczajna droższa cena. Nie pamiętam już, czym mnie tak oburzyli, ale ekoampułki mogliby spokojnie po 30 złotych sprzedawać.

      Usuń
  5. W Polsce jak coś jest eko to przyjęło się, że musi być drogie. Bo niestety ale dla polaków tylko drogie znaczy dobre, ew. rozreklamowane (oby chociaż w części udało się nam - włosomaniaczkom - takie myślenie zmienić apropo kosmetyków). Prawdę mówiąc jedynym polskim kosmetykiem, który akutalnie jest na mojej półce to kremy DLA ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No nie? Bez sensu. Ja już na początku blogomanii zaczęłam podświadomie omijać wzrokiem kolorowe półki i szukać odżywek do włosów z niepozornymi etykietami : D
      Ja mam żurawinowego Apisa. I właśnie do mnie dotarło, że karierę rozpoczyna firma Go Cranberries, oni są chyba nasi. A krem DLA będę musiała chyba komuś podarować, bo skóra mi się po nim podejrzanie zachowuje : (

      Usuń
    2. Mnie też to zawsze dziwiło, dla mnie najważniejsze jest by produkt był jak najlepszy, ale też jego cena była optymalna, nawet wśród tanich kosmetykow rosyjkish i tak szukam takich najtańszych w sklepach, bo jak się kupuje to samo to po co przepłacać. Tak trafiam na naturabazar.pl

      Usuń
  6. Fakt, rosyjskie kosmetyki pomimo dostępności w większości wyłącznie przez internet są rozchwytywane. Wszyscy chcą je mieć bo są po prostu dobre i patrząc na działanie/wydajność cena jest po prostu świetna. Bardzo lubię organique ale nie oszukujmy się ich ceny nie są najprzyjemniejsze dla uczniowskiego/studenckiego portfela ;)
    Jeszcze gdyby tylko firmy wyraźnie pisały o tym czy testują produkty/składniki na zwierzętach to już w ogóle byłoby cudownie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nikt, kto produkuje {i chyba również sprzedaje} kosmetyki w UE nie może testować na zwierzętach. Weszło takie prawo jakiś czas temu, nawet mówiłam o nim wiosną na prasówce w liceum. To były czasy!

      Usuń
  7. Ja dopiero niedawno zamówiłam coś z rosyjskich kosmetyków, więc ciężko mi o nich cokolwiek powiedzieć. Ale jeden z szamponów, którego zaczęłam używać zdaje się być najlepszym, jaki kiedykolwiek miałam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. P.S. Dawno nie byłam na Twoim blogu - dużo się tu pozmieniało ale bardzo mi się to podoba.

      Usuń
    2. Też mi się tu podoba : D

      A co do szamponów... Zdradzę Ci w sekrecie, że dziś umyłam włosy żelem pod prysznic Alterry i że był to chyba strzał w dziesiątkę.

      Usuń
  8. Ja również bardzo polubiłam rosyjskie kosmetyki, odpowiadają mi ich składy, które śmiało mogą konkurować z niejednymi certyfikowanymi (drogimi) kosmetykami.
    A odnośnie polskiego rynku, to wkurzam się, że nasze firmy pakują w swoje produkty parafinę i inne g... Naprawdę mogliby z tego szału na wschodnie marki wyciągnąć wnioski i wprowadzić linie ekologiczne wśród swoich produktów.
    Chętnie porzucę moje wielkomiejskie płytkie życie i powrócę do mojej leżącej na wschodzie "wioski" i będę na leżącym obecnie obłogiem kawałku czystej, polskiej ziemi sadziła zioła: pokrzywę, tymianek, rozmaryn, szałwię. Ale po co? Komu to potrzebna?

    Floslek miał fantastyczną linię BeEco, ale oczywiście musiał ją wycofać, przez to jestem śmiertelnie na nich obrażona i nic już od nich nie kupię.
    Z polskich firm polecam Apis i Sylveco. Pat&Rub jest drogie, ale to jeszcze nic, gorsze jest to, że wszędzie wciskają ten okropny zapach trawy cytrynowej, a i jeszcze Phenome - ale nawet ceny Pat&Rub przy nich to pestka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie trawię mieszkania w wioskach. Zioła będę musiała hodować w kuchni na parapecie. Myślisz, że oni zauważyli ten nasz szał? Śmieszy mnie trochę, a trochę smuci BingoSpa. Mają fajne kremy, o fajnych składach. Jest tylko jeden zgrzyt - wśród olejków pojawia się parafina. No brak słów.

      Usuń
  9. w większości kosmetyków rosyjskich te "idealne składy" są wybiórcze, np. kremy są ok, ale szampony już nie, lub na odwrót
    szampony babuszki agafii i love2mix mają np. magnesium laureth sulfate, odżywki/maski do włosów marki natura siberica i planeta organica mają silikony, planeta organica ma peelingi z polietylenem, itd.
    nie ma ideałów :) ale super, że składy są w kosmetykach coraz lepsze!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, akurat nie mam nic przeciwko żadnemu wymienionemu przez Ciebie składnikowi akurat w tych kosmetykach. Powiem więcej - osobiście nie mam nic przeciwko SLeS w szamponach : ) Natomiast nie lubię trójglicerydów w kremach, a one znajdują się chyba w większości tych Babuszki Agafii.

      Usuń
    2. właśnie na te cudownie naturalne składy trzeba uważać, sama chciałam sobie coś kupić z rosyjskich kosmetyków ale po DOKŁADNYM przestudiowaniu składu okazuje że wśród tylu ekstraktów i olei znajduje się jakieś rakotwórcze świństewko...

      Usuń
    3. Niedawno, ale chyba pod którymś z poprzednich postów napisałam, że na coś trzeba umrzeć. I że praktycznie wszystko wokół nas jest rakotwórcze, pewnie nawet powietrze. I gdybym miała się tym martwić, to pewnie bym oszalała. Nigdy nie analizuję składów pod kątem rakotwórczości.

      Usuń
  10. Mnie to cieszy, bo znam rosyjski i kocham Rosję, więc dla mnie to takie... miłe :D Moim zdaniem fenomen rosyjskich kosmetyków bierze się stąd, że są po prostu orientalne, coś nowego :) Gdyby kosmetyki azjatyckie były dostępne takiej mierze na allegro i w wielu sklepach online oraz stacjonarnych a do tego miałyby polskie etykietki, byłoby to samo. Szkoda, że nie jest!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No nie wiem, ja raczej nie kupowałabym azjatyckich kosmetyków. No, chyba że mówimy o indyjskich i Himalayi. To wtedy tak. Ale Himalaya jest nawet w SuperPharmie.

      Usuń
  11. Mi nie trafił się jeszcze żaden rosyjski bubel. Jednakże w znacznym stopniu szkodzi mi Parafina i olej mineralny - który jak twierdzisz są dobre dla Ciebie. Ja ich unikam, SLS też się staram, ale nie przesadzam. Jak się trafi miły, wyważony skład ale i sls jest to i tak próbuję. Nie dajmy się szaleństwu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Naprawdę napisałam, że parafina jest dla mnie dobra? Nigdy nie kupiłabym zawierającego ją produktu do twarzy czy włosów, przymykam oko tylko na balsamy do ciała i kremy do rąk. SLS się nie boję, ale nie kupiłabym produktu zawierającego go na jednym z pierwszych miejsc w składzie. Inaczej sprawa ma się z SLeS, który jest ok nawet jako czołowy detergent pod warunkiem, że jest złagodzony {patrz: recenzja szamponu Olsson}.

      Usuń
    2. Nie nie napisałaś :D i dopiero teraz jak przeczytałam to po raz 3-ci zauważyłam składnię, którą początkowo źle odebrałam :)

      Usuń
  12. W życiu bym nie pomyślała o kosmetykach rosyjskich ale faktycznie coraz więcej osób je poleca więc czas przemeblować przekonania :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najwyższy!

      A słuchaj... Do czego służą klipsy do butów? : D

      Usuń
  13. Lubię rosyjskie kosmetyki, ale i ich składy, niestety, też się zmieniają, na gorsze..;/ Nowe serie PO i Natury Siberiki mają silikony, pq... Zawsze można samemu ukręcić krem czy tonik, zwlaszcza, ze oferta sklepow z polproduktami jest szeroka;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A właśnie za brak pq je ceniłam. Szkoda : ( Można, ale wiesz. Koszty nieco wyższe i trzeba umieć i być cierpliwym. Ja nie jestem.

      Usuń
  14. Lubię ruskie mazidełka, sporo przywiozłam sobie z Petersburga w bajecznie niskich cenach. A z polskich firm ostatnio zachwycam się Make me bio!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nigdy o niej nie słyszałam! A do Petersburga też kiedyś pojadę : )

      Usuń
  15. Znalazłam kilka polskich naturalnych kosmetyków, ale mimo to wybrałam rosyjskie...Dlaczego? Polskie są znacznie droższe:/ Z polskich firm jestem wierna Sylveco

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Otóż to. A właśnie Sylveco jakoś tak nigdy nie próbowałam.

      Usuń
  16. Nie wiem dlaczego, ale nie mogę kliknąć w odpowiedź do komentarza.
    Co do zakazu testowania na zwierzętach to a i owszem, ale tutaj chodzi o kosmetyki gotowe. A nie o poszczególne składniki, które firmy mogą testować same lub poprzez inne firmy. Nie lubię tego bardzo.
    Chociażby The Body Shop, Garnier itp. Oficjalnie nie testują, ale zlecają to innym firmom lub testują same składniki, nie produkt gotowy do sprzedaży.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też tak czasem mam, na różnych blogach. Czasem wystarcza odświeżenie lub włączenie od nowa przeglądarki. Czasem trzeba przeskanować komputer czymś w Stylu Spybot Search&Destroy lub Malwarebytes Anti Malware xd

      Wiesz co, ja nie mam wyrobionego zdania na temat testowania na zwierzętach. Może to się zmieni, kiedy w końcu trafię do jakiegoś laboratorium, nie wiem. Ale to, o czym piszesz, jest totalnie bez sensu! Bo w takim wypadku lepiej dla wszystkich byłoby, gdyby mogli zwyczajnie, normalnie testować gotowe.

      Usuń
    2. Wiem właśnie, odświeżałam i nic, a miałam za dużo kart włączonych żeby całą przeglądarkę wyłączyć i włączyć :)

      Też uważam, że to jest bez sensu. Najgorsze jest to, w jaki sposób cierpi na tym klient. Wiesz, kupuje coś z przekonaniem, że postępujesz dobrze, w końcu wybrałeś produkt nietestowany, a tak naprawdę jest on testowany tylko w inny sposób (lub firma jest wykupiona przez duży koncern, który testuje). Moim zdaniem powinni to jakoś dokładniej określić, zrobić coś z tym :)
      Wiem, że nie każdy zwraca na to uwagę, ale dla mnie to jest bardzo ważne. Jestem wegetarianką między innymi ze względów etycznych i strasznie się czuję, kiedy mam kupić kosmetyk a nigdzie nie ma sprecyzowanej informacji odnośnie testowania... Staram się kupować te produkty, które w 100% nie są testowane, ale niestety nie zawsze to się udaje.

      Usuń
    3. No to ja jestem anty, uważam, że człowiek z natury jest wszystkożerny, a zwierzątka są zdrowe. Niedobra ja. Ale Ty pewnie się orientujesz! Wiem, że futra są złe. Ale czy istnieją jakieś humanitarnie prowadzone farmy?

      Usuń
  17. Mój pierwszy rosyjski kosmetyk był niestety bublem i mocno się zniechęciłam.

    OdpowiedzUsuń
  18. Wszystko prawda, właśnie wracam do kremów Babuszki z podkulonym ogonem. Po romansie z brzozowym Sylveco Agafia woła do mnie: "Nie będziesz miała bogów cudzych przede mną...", ciągle słyszę echo tych słów w głowie...

    OdpowiedzUsuń
  19. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  20. Ja mam zamiar kupić sobie mydełko rosyjskie do cery tłustej i trądzikowej :) Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  21. Widzę, że używacie kosmetyków rosyjskich. Ja jeszcze nie, ale mam taki zamiar. Szczególnie po tym, co przeczytałam w tym artykule http://www.goodies.pl/blog/bania-agafii-rosyjska-marka-naturalnych-kosmetykow/ o marce Bania Agafii. Ogólnie w internecie jest wiele przychylnych opinii i chyba z kosmetyków rosyjskich najbardziej podobają mi się właśnie te. Warto wypróbować.

    OdpowiedzUsuń
  22. Z rosyjskich kosmetyków używam serii Babuszki Agafii. Widać, że są gładsze i pięknie pachną :)
    zamawiam specjalne eko zestawy prezentowe - piękne, długie włosy w eko drogerii Green Dream. Na razie jestem na etapie próbowania kosmetyków do włosów ale przymierzam się do zamówienia kremów do twarzy :)

    OdpowiedzUsuń
  23. Nie rozumiem tego fenomenu. Może po prostu, po ludzku są tańsze? Po składzie nie zauważyłem różnicy :P

    OdpowiedzUsuń
  24. Wszystkim, którzy nie znają kosmetyków rosyjskich polecam ten artykuł http://www.goodies.pl/blog/love2mix-czyli-jak-zakochac-sie-w-kosmetykach-rosyjskich/.

    OdpowiedzUsuń

Uprasza się o przeczytanie tekstu przed zostawieniem komentarza oraz niezawieranie w nim zaproszenia, ani linku do własnego bloga, o ile nie ma po temu wyraźnego powodu {na przykład uwagi w treści posta}.