24 stycznia 2014

Czarne mydło czy czarne mydło, oto jest pytanie {Savon Noir vs. Syberyjskie Czarne Mydło Babuszki Agafii}

Od dawna pałam gorącym uczuciem do tradycyjnego Savon Noir. Niemniej ważny jest fakt, że moje uczucie zostało odwzajemnione. Prosty, naturalny skład i wynikająca z niego ogromna skuteczność, właśnie tego oczekuje się od kosmetyku. I dokładnie tego samego spodziewałam się po pokrewnym do Savon Noir produkcie - syberyjskim czarnym mydle.


Savon Noir jest mydłem. Cóż za odkrycie, prawda? Najprostszym z możliwych, bo w teorii składa się tylko z oliwy z oliwek i zasady sodowej lub potasowej. Po połączeniu tych dwóch składników zachodzi reakcja chemiczna w wyniku której powstaje mydło i gliceryna. Dopuszczalne jest również dodanie innych składników, na przykład oleju arganowego lub olejków eterycznych. Zazwyczaj nie ma czarnego koloru, żadne z moich nie pachniało też jakoś szczególnie konkretnie.

Dalej o Syberyjskim Czarnym Mydle i działaniu obu

Skład syberyjskiego czarnego mydła jest znacznie dłuższy. Znajduje się w nim mnóstwo różnych olejów i ekstraktów. Jeszcze niedawno dałabym głowę, że wśród tych olejów i ekstraktów kryje się jakaś zasada, czyniąca mydło mydłem. Ale zamiast niej czai się tam SLeS. A także sorbitol i glikol propylenowy {substancje nawilżające} oraz coś, czego nie znam i konserwant. Dziwi mnie brak wymienionych na etykiecie substancji zapachowych, bo mydło pachnie pięknie i mocno.



Tradycyjne Savon Noir porównuje się czasem do peelingu enzymatycznego. Jest to porównanie błędne, ponieważ nie rozpuszcza ono naskórka, a zmiękcza go. Dzięki temu łatwo jest usunąć jego martwą warstwę przy pomocy delikatnego masażu. Savon Noir ma również genialny efekt uboczny - kilkukrotnie wzmacnia efekt działania zastosowanej po nim maseczki. Chciałabym zaznaczyć, że Savon Noir jest elementem tradycyjnego arabskiego rytuału Hammam i nie jestem pewna, czy nada się do codziennego użytku, jak zwyczajne mydło.

Gdy czytałam o mydle Babuszki Agafii, spodziewałam się bardzo podobnego działania. Ale pewnie możecie się już domyślić, że jest zupełnie inne. Inne w żadnym wypadku nie znaczy gorsze. To mydło jest genialne do mycia. Nałożone na dłuższą chwilę działa jak maseczka i przyjemnie nawilża skórę, a przy tym ładnie pachnie. Nadaje się również do mycia włosów, choć moje nie reagują na nie najlepiej.




Podsumowując - te dwa czarne mydła to zupełnie różne produkty i robiąc zakupy, warto zastanowić się, czego akurat potrzebujemy. A najlepiej kupić oba.

Moje Savon Noir kosztuje około 15 złotych za opakowanie 100-200 gram, zaraz sprawdzę pojemność. Półlitrowe opakowanie syberyjskiego czarnego mydła kupimy za 49 złotych.



Na zakończenie zwracam uwagę na dwie sprawy. Po pierwsze - nie nabieramy czarnego mydła mokrymi rękami, bo szybko się zepsuje. Żadnego z tych dwóch. Po drugie - nie używamy czarnego mydła, które zmieniło konsystencję. A już broń Boże takiego, które zmieniło kolor lub zapach! To znaczy, że mydło się zepsuło i że czym prędzej należy się go pozbyć. Po trzecie - uważajcie na skład przy kupowaniu Savon Noir, bo Wam wcisną coś oszukanego. Tak, to były dwie sprawy.

Wiem, że kiepski język i styl. Sorry, ale mam dzisiaj zły dzień.

Post w ramach akcji Blondregeneracji {Piątek - dzień dla twarzy}

32 komentarze:

  1. Chyba na pohybel kupię tradycyjne czarne mydełko. Chociaż narazie mam całkiem fajne produkty i nic mi nie trzeba, ale ręka mnie świeżbi, aby je wypróbować.

    OdpowiedzUsuń
  2. ja mam w planach zwykłe savon noir, wypróbuję jak na mnie działa, potem pomyślę o mydle Agafii. Już od dawna myślałam o czarnym mydle, ale jakoś dotąd nie miałam szansy.

    OdpowiedzUsuń
  3. Pierwszy raz spotykam się z czarnym mydłem, ale przyznam, że zaciekawiło mnie ;) Muszę się bardziej wgłębić w temat, gdy skończy się moje mydełko z Alleppo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wspomniałam o tym w tekście, ale Savon Noir raczej nie jest mydłem do codziennego użytku.

      Usuń
    2. A jak czesto go uzywasz? (I na twarz, czy na calosc epidermy?)

      Usuń
    3. Wtedy, kiedy potrzebuję. Dawniej używałam kilka razy w tygodniu, ale nie był to dobry pomysł. Raz-dwa razy jako peeling. No, jeżeli komuś służy to tak na szybko do umycia niby można, ale mi potem zawsze złaziła skóra. Teraz używam rzadziej, bo stosuję epiduo.

      Ha! Teraz ja się przyczepię. Bo użycie słowa "epiderma" w kontekście ludzkiej skóry jest jak najbardziej niesłuszne i nietrafiona.

      Usuń
    4. Ad 1) dzieki, dostosuje uzytkowanie.

      Ad 2) Rozwin, prosze :)

      Usuń
    5. Ad. 1) Jeżeli Ci skóra nie złazi, to stosuj tak, jak stosowałaś : D

      Ad. 2) No przecież epiderma to skórka roślin, złożona z jednej, bezbarwnej warstwy komórek.

      Usuń
    6. Oraz naskorek.

      Ktory mi nie zlazi, na razie ;)

      Usuń
    7. Dobra, masz rację, sprawdziłam. Całe życie człowiek się uczy.

      Usuń
    8. Dziękuję za tego bloga! Toż to kopalnia wiedzy!

      Usuń
  4. Czarne mydło jeszcze do mnie nie zawitało. Jeszcze.

    OdpowiedzUsuń
  5. Savon noir znam i bardzo lubię. Rozważałam kiedyś zakup Syberyjskiego Czarnego mydła Babuszki Agafii ale zrezygnowałam po zapoznaniu się ze składem. Wolę jednak naturalne Savon Noir :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Savon Noir bardzo lubię, a czarnego mydła Agafii nie miałam jeszcze przyjemności używać. Ale kusi, zwłaszcza, że jest wielofunkcyjne;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie wiedziałam, że masz też tego bloga, świetnie wygląda i jak widzę na zdjęciu jesteś naprawdę śliczna!
    Tych mydeł nie znam, ostatnio gdy byłam z przyjacielem w Grecji dostaliśmy w prezencie kilka mydeł z oliwek. Zbytnio nie znam się na kosmetykach więc nie mogę tutaj go polecić lub nie, ale też szczęśliwa byłam. Pomijając fakt, że pachnie bardzo źle. Po notce wcale nie widać żebyś miała gorszy dzień! Przesyłam Ci ogrom uścisków i głowa do góry! Pozdrówki http://goodbyaccident.com/ PS Czarne mydło to dosyć intrygująca sprawa!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, dzięki, dzięki, przecież Ty też :P
      Jest na blogowiczu jako strona www, nie dało się wpisać dwóch blogów. Ale mam w podpisie.
      Takie jakby naturalne te mydełka? Pewnie fajne! Tym bardziej, że pachną źle. Może masz nawet słynne Aleppo? Są na nich jakieś napisy?

      Usuń
  8. Ja nabyłam ostatnio czarne mydło Babuszki Agafii i będę je stosowała w mojej pielęgnacji lutowej do mycia włosów. O Savon Noir też wiele dobrego słyszałam i chętnie bym je kiedyś wypróbowała.

    OdpowiedzUsuń
  9. to jest bardzo dobra uwaga, ta o nabieraniu mokrymi dłońmi. robiłam tak i po jakimś czasie mydło zwyczajnie się rozwodniło, z ciągliwej gumy zrobiła się pasta, a na sam koniec wręcz leista masa. ale przyznam - używałam go dalej. nie zmieniło zapachu ani działania (a cerę mam bardzo wrażliwą). niczego nie zmieniło, poza konsystencją (no i może przez to wydajnością oraz odrobinę kolorem, bo lekko pojaśniało). nawet wygodniej się go używało. kurczę, nie powiedziałabym o nim, że było zepsute. właściwie nigdy nie widziałam zepsutego mydła! jeśli wiesz coś więcej na ten temat, to napisz, proszę. coś czuję, że mam nową życiową zagwozdkę do wyjaśnienia!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja słyszałam, że niby ma prawo zmienić konsystencję. Ale moje pierwsze było ok, z resztą - zużyłam je w miesiąc. Natomiast drugie po miesiącu, dwóch zrobiło się płynne, lekko ściemniało, ale też go używałam. W końcu zaczęło mnie szczypać, wyczułam też inny zapach, wyrzuciłam. Później konsultowałam się z Angel, która wyjaśniła mi, że niektóre partie mydła mogą być skażone bakteriami i żebym lepiej takiego "zmienionego" nie używała. Z tym, że ja swojego mokrymi dłońmi nie nabierałam, może temperatura czy coś.

      Usuń
    2. dziękuję za odpowiedź - ha, czyli trzeba być uważnym, nieważne, czy to chiński rakotwórczy plastik, czy syryjskie mydlane bakterie :) ale podziwiam za zużycie w miesiąc - mnie używanie mydła ciągnęło się niczym samo mydło.

      Usuń
    3. Bo to było malutkie, chyba mniej niż 50ml. I jeszcze mama mi podbierała -.-

      Usuń
    4. Moje mydło zmieniło konsystencję, mimo że na 100 % nie dostała się do słoiczka woda - bardzo na to uważałam. Na powierzchni po prostu pojawiła się płynna warstwa, pod spodem było nadal normalne. Myślałam, że może przez zmianę temperatury, w końcu zaczyna się lato... No i wpadła mi do głowy taka myśl, żeby wstawić je do lodówki, coby stężało. Zaglądam do lodówki po 3 godzinach... a mydło całe pływa!!! Załamałam się, bo przypomniało mi się, że czytałam u Ciebie, żeby nie stosować jak zmieni konsystencję, no ale szkoda tak... Co myślcie, dziewczyny? :-(

      Usuń
    5. Ach, zapomniałam napisać! Śledzę Twojego bloga, Puszysławo, od niedawna i muszę Ci powiedzieć - zyskałaś kolejnego stałego czytelnika! Podoba mi się u Ciebie, tak tu miło. :-) Pozdrawiam cieplutko!
      I.
      PS: Nie mam pojęcia, czy dobrze robię, zostawiając komentarz pod starym postem, czy ktoś go zauważy, mimo wszystko - oto on. ;-)

      Usuń
    6. Zauważy, powiadomienia o wszystkich komentarzach dostaję na mejla, na co ciekawsze odpowiadam ; )
      Wiesz co... Też słyszałam o wpływie temperatury na konsystencję i właśnie o 'upłynnieniu' mydła w czasie upałów. Koleżance powiedziano, że to w niczym nie przeszkadza. Tylko że to mydło w płynie już tak dobrze nie działało. Moje zmieniło też kolor i zapach, chociaż nie na taki, aby zwracał uwagę w jakiś negatywny sposób. Dopiero Angel powiedziała mi o skażonych partiach SN sprzedawanych gdzieś tam. Krzywdy mi nie zrobiło, tylko podrażniało i znielubiłam się z nim tak, że sama z siebie przestałam używać.
      Ale tak na dobrą sprawę to nie wiem, co Ci odpowiedzieć. Sama mieszkam na 4. piętrze, w upały mam w domu taki gorąc, że psują mi się prawie wszystkie kosmetyki i niezużyte, na jesieni lądują w koszu. A jak z datą ważności? I może na opakowaniu jest informacja co zrobić w przypadku zmiany konsystencji?

      Usuń
    7. Dzięki wielkie za odpowiedź! Po namyśle zdecydowałam, że nadal będę używać, bo nie zmieniło zapachu, a w razie gdyby coś się działo złego, to odstawię. Być może po prostu źle znosi zmiany temperatury i tyle.
      I.

      Usuń
  10. kazdy Twoj post jest meeega trafiony, przydatny i taki...naprawde praktyczny,przydatny lub bardzo interesujący :) Żadnego pitu-pitu :) Od dawna,dawna planuje zakup czarnego mydla,jeszcze nie moge sie zdecydowac na sklep,ale chyba wybiore organique lub mydlarnie frnciszka :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Ah savon noir chcę chcę i będę kiedyś je mieć. Na razie używam Aleppo i jestem zadowolona.

    OdpowiedzUsuń
  12. już od dawna czaję się na czarne mydło... i tak krążę wokół niego..
    teraz nałożyłam na siebie ban zakupowy, jednak kiedyś na pewno je kupię, od razu dwa :D

    OdpowiedzUsuń
  13. Bardzo ładnie to opisałaś. rzeczywiście to są dwa zupełnie różne produkty. A ten SLS w składzie babuszkowym to raczej mało groźny ( gdzieś w połowie składu ) za to dopowiem, że za efekt pieniący odpowiada też stara poczciwa mydlnica lekarska. Agafiowe mydło polecam też do mycia włosów.

    OdpowiedzUsuń
  14. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń

Uprasza się o przeczytanie tekstu przed zostawieniem komentarza oraz niezawieranie w nim zaproszenia, ani linku do własnego bloga, o ile nie ma po temu wyraźnego powodu {na przykład uwagi w treści posta}.