Postanowiłam
napisać coś "na czasie", a, że ostatnio wpadłam na genialny pomysł
wykorzystania ostatnich jesiennych leśnych owoców do stworzenia własnej
maseczki, mogę napisać właśnie o niej (i o tym, jak się potem ratowałam :D).
Mam w domu
kilka książek o wykorzystaniu ziół do celów medycznych i kosmetycznych
sięgnęłam po jedną z nich i szukałam inspiracji. Autorzy proponowali maseczkę z
jagód (borówki czarnej) w celu oczyszczenia twarzy, także z trądzikiem (mam
cerę lekko trądzikową, czasem tłustą, czasem normalną albo mieszaną, zależy, co
jej zrobię). Wiadomo, jagód już nie ma, ale są borówki (borówka brusznica), o
których również napisano, że są stosowane chyba przy cerze trądzikowej. Więc,
myślę sobie, co za różnica - czarne, czerwone - coś z tego będzie. Wybrałam się
do lasu, borówki przyniosłam.
Następnym
krokiem było wymyślenie reszty składników. Na szczęście pomyślałam o tym, że
borówki pewnie zawierają kwasy i mogą mnie lekko podrażnić/wysuszyć dodałam
więc do nich:
- żelu lnianego (nawilża)
- płatków owsianych (lekko podgotowanych z żelem)
- naparu z bzu czarnego (w celu rozrzedzenia, rozjaśnia, łagodzi)
- odrobinkę miodu (nawilża).
Borówki rozgniotłam i wymieszałam z resztą składników. Jak na maseczkę w moim wykonaniu pachniało całkiem, całkiem(a różne mikstury zdarzało mi się tworzyć), wyglądało też niczego sobie, tak naturalnie. Zadowolona nałożyłam wszystko na twarz i sięgnęłam po netbooka, w celu poprzeglądania nowości na blogach oczywiście. Leżałam sobie spokojnie około pół godziny, maseczkę zmyłam resztą naparu z bzu, cera gładka, niepodrażniona (ale chyba jestem gruboskórna), ogólnie nieźle. Byłam zadowolona, o wszystkim zapomniałam... do czasu.
Następnego
dnia rano zauważyłam zdecydowanie zbyt dużą, nawet jak na mnie, ilość
suchych skórek. Siedziałam, myślałam, wymyśliłam. Maseczka. Na szczęście
twarz potraktowana kremem nawilżającym wyglądała normalnie. Olejowałam ją też maceratem
nagietkowym i przecierałam moją wodą pietruszkową. Było coraz lepiej, ale jeszcze nie do
końca. Ale od czego mam swoją blond głowę. No tak! Maseczka z peelingiem! Użyłam maski Montagne Jeunesse, Chantelle, Avocado Oil & Walnut Exfoliating Masque (KWC). Maseczka ma bardzo dużo negatywnych opinii, mimo to uważam, że jest świetna. Ale moja skóra jest dość dziwna.
W końcu udało mi się opublikować ten post!
Pozdrawiam serdecznie :)
Puszysława
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uprasza się o przeczytanie tekstu przed zostawieniem komentarza oraz niezawieranie w nim zaproszenia, ani linku do własnego bloga, o ile nie ma po temu wyraźnego powodu {na przykład uwagi w treści posta}.