4 czerwca 2014

Pięć ziółek w domowych maskach do włosów


Wiecie, że lubię kombinować. Wiedzcie, że zazwyczaj skłania mnie do tego nieposiadanie tego jedynego wymarzonego produktu, czasem również żyłka badacza i ciekawość. Tym razem wszystko się skumulowało. No i swoje trzy grosze dorzuciły kuszące blogerki. Przeczytajcie, co z tego wynikło.

Nakładałam już na włosy zioła, konkretnie Cassię. I próbkę maski Kalpi Tone, o której od tamtego momentu nieprzerwanie marzę. Ale jakoś tak zawsze miałam inne wydatki, nie kupowałam jej, aż tu nagle [ktoś podrzucił mi przepis na domową maskę ziołową]. Przeczytałam, zachwyciłam się, zapomniałam i na ten sam przepis, do tej samej blogerki trafiłam, dzięki [wpisowi Anwen]. A że zioła na stanie miałam, postanowiłam już dłużej nie zwlekać.

Chodzi o to, żeby uzyskać ziołowy proszek. Czyli należy zmielić zioła. Niestety, w warunkach domowych nie da się ich zmiksować aż tak drobno, żeby nie sprawiały problemów przy wypłukiwaniu z włosów.

I chodzę później, taka ja, z kuleczkami suszonych ziół między włosami. Zostają mi nawet po bardzo dokładnym spłukaniu maski, wymyciu włosów na długości superwygładzającą odżywką i wyczesaniu. Zawsze kończyło się na tym, że musiałam ziołowe grudki wyciągać spomiędzy pasm włosów palcami. Ale to nie zraziło mnie do powtórzania zabiegu.

Bo jestem pod absolutnym wrażeniem jego działania. Włosy są niesamowicie gładkie, błyszczące, puszyste, a skóra ukojona. Jednakże przyczyn doszukuję się nie tylko w samych ziołach, ale też w pozostałych składnikach, których używałam. Ale zwracam uwagę na to, że owe składniki w takiej samej kombinacji, ale bez dodatku ziół, nie dają nawet w połowie tak dobrego efektu. No i regularne stosowanie ziołowej maski może wspomóc walkę z wypadaniem i stymulować wzrost włosów.


Czego używałam?
 - rozdrobnionych (zmielonych) ziół
 - żelatyny rozpuszczonej w wodzie (uwaga, proteiny!)
 - kilku kropli oliwy z oliwek (uwaga na ilość!)
 - kilku kropli kwasu hialuronowego/gliceryny/mleczka pszczelego w glicerynie
 - cudownej bazy do odżywek z [Blisko Natury]
 - łyżeczki miodu, soku z cytryny*
Proporcje dowolne, mi 'zmieliła się' ponad szklanka ziół, po namoczeniu ich przybywa.

Jakie zioła się nadadzą?
No właśnie. Jestem skłonna napisać, że nada się większość ziół, do których mamy dostęp. Naprawdę wiele gatunków roślin może wzmacniać cebulki czy łagodzić przetłuszczanie. Są też zioła wpływające na kolor włosów. Ja użyłam pięciu różnych:
 - bylicy bożego drzewka (wzmocnienie cebulek)
 - mieszanki - skrzypokrzywobratka (wzmocnienie, łagodzenie przetłuszczania)
 - rumianku (rozjaśnianie włosów, bylica i pokrzywa mogą przyciemniać)
Do tego zmieliłam nieco siemienia lnianego,  dodałam miodu (zioła wysuszają, siemię i miód nawilżają) i soku z 1/4 cytryny, chciałam chociaż trochę rozjaśnić włosy, ale dwu, trzykrotne zastosowanie maski nie dało takiego efektu, co oczywiście wcale mnie to nie dziwi.
Poza ziołami, które wymieniłam, możecie zainteresować się również mydlnicą lekarską lub kłączem tataraku i mnóstwem innych gatunków, o których będę wspominała w serii Pięć ziółek, lub które wyszukacie w Internecie. Może aloes?

Jak przygotować maskę?
Nie ma konkretnych reguł. Trafiłam na kilka różnych sposobów, między innymi:
 - zalanie ziół ciepłą wodą, przykrycie folią i odstawienie na noc, dodanie pozostałych składników przed nałożeniem (analogicznie z zimną wodą)
 - dodanie cytryny oprócz wody (jak w przypadku henny)
 - zaparzenie ziół (zalanie wrzątkiem), domieszanie reszty składników
Ja zalewałam wodą silnie ciepłą i odstawiałam pod kołdrę na godzinę. Potem dodawałam wszystko to, co już wymieniłam, mieszałam i nakładałam na pół godziny pod czepek i ręcznik. Uzyskany efekt i część komplikacji też już opisałam. Oprócz nich pojawił się jeszcze tylko jeden problem. Ziołowa paćka, prawdopodobnie z powodu żelatyny i gliceryny, miała tak dziwną konsystencję, że w ogóle nie chciała trzymać się na włosach. Umieszczałam ją na nich z trudem, przy okazji wykonywałam peeling, masując ziołami skórę. Następnie zakładałam na głowę reklamówkę tudzież czepek foliowy i zostawiałam na około pół godziny. Później próbowałam farfocle wypłukać, wymyć, wyczesać i wyciągnąć, z umiarkowanym powodzeniem.

Nie mieszamy w metalowych miskach, ani metalowymi przyrządami. Uważa się, że takie mogłyby zacząć z ziołami/cytryną reagować.

Wnioski? Pomysł jest świetny. Gorzej z wykonaniem. Chyba nie będę się już męczyć, po prostu kupię w końcu zioła indyjskie, Kalpi Tone. Ten drobno zmielony pył bardzo łatwo jest wymieszać z wodą i dodać do sprawdzonej odżywki. Dzięki temu pozbędę się wszelkich problemów związanych z aplikacją i spłukiwaniem. Ach, gdyby tylko udało mi się dorwać bardzo drobno mielący młynek...

15 komentarzy:

  1. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  2. A może by tak po prostu zaparzyć zioła w zaparzaczu, lub przecedzić?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fighthedull porusza temat przecedzania w swoim poście, oddziela drobny pył od grubszych części, ale raczej przed zaparzaniem. A zaparzacz nie sprawdzi się dlatego, że nie ma sensu ; ) Przecież i tak musimy użyć zaparzonej, ziołowej paćki. Dobrze zrozumiałam Twój komentarz?

      Usuń
  3. Właśnie kupiłam senes, fix jak fix ale do proszku takiego jak cassia mu daleko. Liczyłam na to, że będę właśnie miała 2x tańszą cassię, ale chyba nie trafiłam. I tak spróbuję :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Proszę, daj mi znać, gdy już zmyjesz maskę ; )

      Usuń
  4. W ramach eksperymentu dla skóry twarzy (która właśnie tak mi nagrymasiła, że aż wstyd mówić) aż chcę zaparzyć ziołowy napar, by przemywać nim grymaśną cerę - przy okazji zapamiętam, żeby nie mieszać go łyżką, skoro jest informacja o możliwości reagowania z metalem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moja też! Zawsze, gdy pomyślę, że teraz to już na pewno będzie tylko lepiej, skórze coś odbija. Na szczęście dziś znów jest lepiej.
      To prawdopodobnie tylko plotka, ale może gdyby tak dodać cytryny... Widziałam reakcję tylko w przypadku wymieszania glinki z miodem i cytryną na łyżce stołowej.

      Usuń
    2. "Błogosławiony ten, który nie zobaczył, a uwierzył" - nawet, jeśli to niewinna plotka, zawsze lepiej dmuchać na zimne, jeśli chodzi o twarz.
      U mnie jest tak niefajnie, że to chyba karma za tak paskudne zaniedbanie i za duża wiara w to, że moja skóra lepiej sobie radzić samotnie niż z pomocą - mam za swoje. Z nieśmiałą uwagą zaczynam coraz głębiej wchodzić wgłąb czarnej magii - pielęgnacja skóry wydaje się... masakrycznie skomplikowana. (๑◕︵◕๑) Cóż - takie życie laika po tym, jak już wchłonął za dużo wiedzy z wiedzy włosomaniaczek.
      Swoją drogą, ostatnio wspomniałaś, że w kremach do twarzy unikasz parafiny, gliceryny i masła shea. Spojrzałaś może na Hipp? Nie mówię z autopsji, po prostu kiedyś mi mignął przed oczami, a wizaż chwali sobie, że lekka formuła, więc może trafić w Twoje gusta.

      Usuń
    3. Miałam. Dawno temu i zużyłam go do rąk (był niezastąpiony, gdy wszystko inne powodowało, że moja podrażniona skóra aż płonęła, on łagodził), ale wydaje mi się, że do twarzy, szczególnie na noc, też mógłby być okej. Na pewno kupię go jeszcze raz, choćby po to, żeby opisać go na blogu.

      Usuń
  5. Etykiety: moje genialne pomysły xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No. Pierwsze posty pod tym tagiem dotyczyły kilku moich domowopomysłowych porażek : D I nadal oznaczam nim tylko pomysły dziwne, takie, przy których się uśmiałam, lub które nie do końca się udały.

      Usuń
  6. W kwestii włosów jestem mega leniwa jeśli chodzi o ziółka. Tak mi się nie chce... jak już zrobię płukankę z szałwii to jest wszystko. Ja to teraz piję nieskończenie wiele mieszanek ziołowych !

    OdpowiedzUsuń
  7. Robiłam już podobne rzeczy z polskimi ziołami, ale z braku młynka, skupiłam się głownie na wywarach. Natomiast obecnie używam Kalpi Tone i Neem, obydwa są cudowne, ale są drogie. Dlatego myślę, że zainwestuję w najtańszy młynek do kawy i heja! :)

    OdpowiedzUsuń
  8. A mielisz w młynku do kawy czy do pieprzu? Ten do pieprzu mieli drobniej.
    Pierwszy raz przeczytałam u Fightthedull i pomyślałam "świetny pomysł" i odłożyłam w niepamięć. A teraz pomysł mnie atakuje ponownie :) Dzięki za natchnienie. Jutro to zrobię. :)

    OdpowiedzUsuń

Uprasza się o przeczytanie tekstu przed zostawieniem komentarza oraz niezawieranie w nim zaproszenia, ani linku do własnego bloga, o ile nie ma po temu wyraźnego powodu {na przykład uwagi w treści posta}.