16 maja 2014

Dwa miesiące z Atredermem oraz co nieco o pogromcy zaskórników od Sylveco


Zaczęło się od tego, że w okolicach lutego zaczynałam wściekać się, że [Epiduo] nie działa. Odstawiłam je, przyjrzałam się skórze i zauważyłam, że nie pamiętam, kiedy ostatnio pojawiło się na niej coś wyjątkowo paskudnego. A jeszcze niedawno nie było dnia bez czegoś paskudnego! (Czyli była w porządku.) Ale zostało mi mnóstwo zaskórników. Postanowiłam wytępić i je, zdobyłam receptę na Atrederm.

No i wyglądało to tak. Chronologicznie.

 1. Przy kilku pierwszych zastosowaniach, bezpośrednio po naniesieniu preparatu czułam szczypaniopieczenioswędzenie, które na szczęście szybko mijało. Minimalną ilość preparatu nakładałam wacikiem co dwa dni.

 2. Po tych kilku pierwszych zastosowaniach poczułam, że skóra jest nieco przesuszona. Poza tym złuszczyła mi się wokół ust, tam, gdzie mam ciężkie do usunięcia, nieładne zaskórniki zamknięte. Wyglądało to tak, jak skóra schodząca po oparzeniu słonecznym. Wygrzebałam maseczkę nawilżającą, która jakiś czas wcześniej wpadła mi za szafę. Miała naturalny skład, na początku działała super, ale po jakimś czasie mnie zapchała. Była maseczką-kremem, nakładałam ją czasem na całą noc lub na cały dzień, z przerwami przez ponad trzy tygodnie. Kryzys I.

 3. Odepchałam się, skóra była nieco sucha, ale jędrna. Stosowałam płyn prawie codziennie, nic mnie nie piekło, rano budziłam się z jaśniejszą skórą. W końcu znów zaczęłam się łuszczyć i postanowiłam zacząć przygodę z filtrami.

 4. Jak bym ich nie zmywała, jakiego kremu z filtrem bym nie użyła, wszystko kończyło się wysypem po jednym, dwóch lub trzech dniach stosowania(kremu z filtrem). Kryzys II.

 5. Atrederm na nasilikonowanej filtrami skórze nie robił żadnego wrażenia. Na skórze była powłoczka, przez którą tłustawy płyn się nie przedostawał. Co jakiś czas udawało mi się ją doczyścić, ale wtedy próbowałam próbki innego produktu i znów zaczynało się to samo. Tak szarpałam się do końca kwietnia, odstawiłam filtry i Atrederm. Bo wiosna, a i termin ważności powoli się kończył.

Myślę, że porównanie stanu skóry pod kątem trądziku przed i po kuracji wypada na niekorzyść tego 'po'. Wróciły regularnie pojawiające się wypryski. Ale samemu lekowi nie mam nic do zarzucenia, bo w momentach, w których nie próbowałam nawilżać się maseczkami przeznaczonymi wyraźnie cerze suchej ani zabezpieczać się filtrami było względnie okej. No i po kategorycznej rezygnacji z filtrów zaczęła dochodzić do siebie.

I jeszcze jedno. Moja skóra od pewnego czasu, chyba od dość dawna sprawiała wrażenie, jakby była 'o rozmiar za duża'. Tak jakby zwiotczała, starzejąca się, bez życia. Przypisuję ten efekt [retinoidom doustnym], no bo skąd?! Przecież, jakby na to nie patrzeć, wciąż jestem nastolatką, jeszcze przez chwilkę. No i po tych dwóch miesiącach stosowania skóra zmniejszyła rozmiar, sprawia wrażenie bardziej zbitej. No nie potrafię tego opisać inaczej. Ale wygląda lepiej. I pory są nieco (ale bardzo niewiele!) zmniejszone, pomimo braku oczyszczenia.

To prawdopodobnie efekt drugiego działania wykazywanego przez retinoidy zewnętrzne - odmłodzenia/powstrzymywania starzenia się skóry. Mi się podoba.

[Justyna] twierdzi, że chcecie zobaczyć moją buźkę. Jeszcze nie odważam się wrzucić jej Wam w całości, bo a to aparat przekłamuje na moją korzyść, a to na niekorzyść, a to zła mina, ale łapcie [zaskórniki otwarte i zamknięte przy ustach]. W linku, coby nie straszyć co bardziej wrażliwych. Nieestetyczne to jest, trzeba się pozbyć, nie ma wyjścia.

Tak, zapomniałabym dodać. Traktujcie ten tekst raczej jako opis mojej porażki w kuracji Atredermem, niż jako rzetelną opinię o nim. Stosowałam go zbyt krótko i bez odpowiedniego przygotowania. Być może przeprowadzę pełną kurację jesienią, jeżeli okaże się potrzebna i znajdę ludzkiego dermatologa. (edytowałam po komentarzu Oli)


W ogóle z tymi zaskórnikami to bardzo długa historia. (Dla niewtajemniczonych: zaskórnik - czarna kropka, którą tak naprawdę są zanieczyszczenia różnego pochodzenia, znajdujące się w naturalnym porze, czyli zagłębieniu skóry.) Atrederm ich nie usunął, ale spowodował, że pory były mniejsze. Później bywało różnie. Potem odstawiłam wszystko i goiłam sobie skórę, na szczęście skutecznie.

A potem kupiłam żel Sylveco.

Na początku byłam zachwycona. Dość szybko zauważyłam, że pory się zmniejszają, a zaskórniki czyszczą! Poczułam, że znalazłam swój produkt i swój kwas - kwas salicylowy.

Ale po kilku dniach mycia nim twarzy zauważyłam, że pojawia się coraz więcej wyprysków, również tych złych - dużych, bolesnych. W końcu, ze względu na działanie na zaskórniki i zaledwie łagodny detergent w składzie zdecydowałam się na nakładanie go na twarz w formie maseczki. Na kilka minut, podczas prysznica. Skóra była oczyszczona, skrzypiąca, ale nie przesuszona, gładka i zadowolona. Tylko ten trądzik!

Poddałam się. Ale nie wykluczam zastosowania kwasu salicylowego (jednego ze składników aktywnych żelu) w innej formie, jesienią. Tylko co, jeżeli to właśnie on jest odpowiedzialny za ten straszny wysyp - kryzys III? W sumie może dla pozbycia się zaskórników warto zaryzykować. Zobaczymy.

A skąd wiem, co jest winne wysypu?

Dokładnie te same produkty nakładałam na twarz, szyję i dekolt. Z wyjątkiem żelu, którym myłam tylko twarz, w niewielkich ilościach ściekał na szyję. Dekolt był czysty, wypryski pojawiały się tylko na twarzy i w niewielkich ilościach na szyi. W sobotę spuchł mi cały prawy policzek. Odstawiłam. Do wtorku udało mi się go zagoić, do dzisiaj lepiej wygląda cała twarz i szyja.

Aczkolwiek i tak radzę Wam spróbować, może nie zaszkodzi, a ogólnie jest naprawdę świetnym produktem. Tylko nie do demakijażu! A o reszcie produktów napiszę w przyszłym tygodniu, bo już mi się post rozwlekł.

postscriptum: Wtajemniczonym chciałabym podziękować za pamięć. Aktualnie jestem w stanie zawieszenia, a do żywych wrócę być może po 27 czerwca. Miejmy nadzieję, że wrócę. Ale do blogowania wracam już teraz. Tęskniłam!

23 komentarze:

  1. Ja to w ogóle bardzo chętnie zobaczyłabym więcej zdjęć nie tylko Twojej cery, ale ogólnie Twojej twarzy, bo to jedno "profilowe" to trochę mało ;)

    Ja też jak testuję nowe produkty to bardzo pilnuję precyzji we wskazywaniu ewentualnych winowajców itd. Jak przerzuciłam się z kremów na olej+HA to przez miesiąc smarowałam na noc pół twarzy samym olejem, a drugie pół - olejem z kwasem. Bo na dzień bez kwasu ani rusz, a na noc - wolałabym z (bo wtedy się błyskawicznie wchłania), ale może lepiej byłoby bez? No i jak po pary tygodniach policzek "kwasowy" wyglądał lepiej, to już wiedziałam, że nie ma co się męczyć i że skóra jest wdzięczna za HA :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zobaczymy, ale ja w ogóle boję się aparatu. Zawsze robię głupie miny i na zdjęciach wyglądam tragicznie.
      Też wolę z kwasem. Planuję na 'za niedługo' jeszcze pewien eksperyment z olejami, właściwie już nie mogę się doczekać. Tym bardziej, że na razie moja skóra się z nimi znielubiła. I jest taka nienawilżona : (

      Usuń
  2. Współczucia względem przepraw z cerą, poszukiwanie dobrego choć (już nie idealnego) produktu to jak widać nie lada zadanie. Dobrze, że nie mam problemu z zaskórnikami, tylko te "niespodzianki" i to też takie bolące.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mi też słowo 'pryszcze' nie chce przejść przez palce. A może tak jak u mnie winowajcą jest jakiś kosmetyk?

      Usuń
    2. Kurcze,na mnie żel sylveco dzialaal identycznie! chyba obstawię rumianek-podobno czesto uczula z opoznionym zaplonem ;/czym teraz myjesz buzie?

      Usuń
    3. W moim przypadku to raczej nie rumianek, często używałam go do twarzy i aktualnie zamieniłam zieloną herbatę na napar z rumianku i jest ok. Ale pamiętam, że (prawdopodobnie) szkodził mi napar z wierzby białej, która zawiera kwas salicylowy, który również silnie uczula.
      Mam resztkę Fitożelu Planeta Organica, o którym niedawno pisałam, trochę micela z biedry i lawendowe mydło marsylskie. Rozglądam się za czymś do demakijażu, być może kupię żelowy odpowiednik micela. Żel do mycia twarzy chciałabym zastąpić żelem Lass, z mydełka jestem bardzo zadowolona. Kupiłam sobie jeszcze Himalaja ogórkowe w Rossmannie, ale na razie nie używałam.

      Usuń
  3. Bardzo mi miło, że przyczyniłaś się do mojej prośby i pokazałaś twarzyczkę !
    Atre nawet mnie kusił, ale ja porzuciłam od miesiąca wszystkie leki i znalazłam parę produktów, które serio nie szkodzą, a wręcz pomagają. Jeszcze tylko nie opatentowałam idealnego nawilżania na dzień, które sprostałoby Anabelle Minerals, bo troszkę wysusza mnie ten podkład..

    PS. Pamiętam, że ten żel przez pierwszy tydzień powodował u mnie wysypy, a potem przez cały miesiąc trzymał moją skórę w dobrej kondycji, co zmieniło się po tymiankowym braciszku. Na dniach napiszę conieco o mydle aleppo z czarnuszką, ocenisz, czy może być dobre dla Ciebie ;-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej,

    melduje się Marta z wizażu (ta od kremu Apis) :)

    Też mialam przyjemość używać tego żelu od sylveco. Niestety jak dla mnie to strasznie wysuszal. Po myciu skora była niesamowicie ściągnięta. Zużyłam z 1/4 opakowania i nie widziałam poprawy czy pogoszenia.

    I przyznaje się, że mam podobne zaskorniki zamkniętę ale z kolei ciut nad górną wargą. Za nic nie moge się ich pozbyć. I niestety od czasu do czasu robi mi się z nich na granicy wargi mały syf. Czy ktoś ma na to jakieś panaceum?

    Jeszcze jedno pytanie - od kilku miesięcy zauważyłam, że wyskakują mi najczęściej w okolicy ust, czasem w innym miejscu twarzy takie bardzo malutkie, wielkości główki od szpilki ropne krostki. Pojawiają się niespodziewanie rano, często po kilka sztuk jednocześnie. Są strasznie upierdliwe i nie chcą zniknąć a jak naruszę to z kolei robi się dość spore podrażnienie i czerwona plamka, która też bardzo długo znika. Raczej nie jest to alergia, bo pielegnacji nie zmieniałam. Wiem, że najlepiej byłoby podreptać do dermatologa, ale może tak na szybko ktoś cos poradzi? Co to w ogole może być?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, fajnie Cię tu widzieć ; )

      Mi przyjemnie nawilżał skórę, nie zauważyłam żadnego ściągnięcia.

      Co do zaskórników wokół ust - u mnie jest ich mniej, gdy nie używam pomadki. Ale to nie wchodzi w grę na dłuższą metę, bo pierzchną i pękają mi usta, nawet w upały. Ale odkąd odkażam skórę przy depilacji wąsika (drażliwy temat), nie zmieniają się w stany zapalne, na szczęście.

      Nie mam pojęcia, skąd to. U mnie też czasem się pojawiają, w zupełnie różnych, dziwnych i niekoniecznie związanych z trądzikiem miejscach - na przykład na czole miewam tylko takie, klasycznych wyprysków raczej nie. Na szczęście są bardzo niewielkie i u mnie znikają równie szybko i tajemniczo, jak się pojawiają. Właśnie staram się nie ruszać, bo wtedy zmieniają się w stany zapalne. Nie było ich, gdy stosowałam Epiduo. Ale co to takiego - nie wiem. Aha, ktoś nazwał je mikro stanami zapalnymi i przypisał działaniu kwasu salicylowego w Sylveco. Że niby powstają w zaskórniku, po jakimś czasie się goją, a zaskórnika nie ma. Przy czym u mnie to nie to, ale może u Ciebie?

      Usuń
    2. Może to kwestia cery. Moja jest raczej suchawa, stąd ściągnięcie. W sumie to się spodziewalam, bo ma kwas salicylowy, ale jak już pisalam - poza ściągnięciem nie zrobił nic a liczyłam na oczyszczenie czarnych krop.

      Co do zaskórników, to może coś jest z tą pomadką. Często zdarza mi się "wyjechać" za granicę ust, jak na szybko się pomaduję :) A pomadkować muszę, bo usta mam takie upierdliwe jak Ty.

      U mnie te mikro stany zapalne zdarzaly się już przed stosowaniem sylveco. To raczej nie przez kwas. Nie wiem o co chodzi. Może to jakaś alergia pokarmowa, bo pojawiają się te zmiany grupowo i seriami.

      Pozdrawiam i bede zglądać,
      M

      Usuń
  5. radziłabym najpierw nabyć odpowiednią wiedzę o Atredermie, bo czytając o tym, że "zapchała" Cię maseczka albo filtr można zacząć wątpić w rzetelność tego bloga... polecam lekturę: http://kosmostolog.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znam i lubię ; )
      Czytałam o Atre na wizażu, na blogu Kosmostolog i Italiany oraz w jakimś opracowaniu naukowym, zanim się na niego zdecydowałam. I spodziewałam się zupełnie innego działania. Wydawało mi się, że dzięki niemu niemożliwym będzie, że nałożenie maseczki (to była maska krem z dużą ilością oleju kokosowego, nakładałam ją na całą noc - czy zapchanie nie będzie możliwe? to jak wyjaśnimy pojawienie się sporej ilości zaskórników i grudek po kilku zastosowaniach, przy jednoczesnym niezmienianiu reszty pielęgnacji?) jakiekolwiek zapchanie. Czy filtry mnie zapchały... Zaskórniki jak były, tak były. Zazwyczaj jeżeli coś mnie nie zapycha, to stopniowo znikają, takie zjawisko obserwuję teraz. Ale jestem pewna, że przyczyniły się do postawania wyprysków.
      A czy ja mogłabym liczyć na podanie argumentów potwierdzających Twoje zdanie?

      Usuń
  6. Zapchanie a aknegenność to dwie różne rzeczy ;) Po kilku użyciach nic nie zapycha, natomiast może wypryszczać jak najbardziej.

    Szkoda, że u Ciebie atrederm się nie sprawdził. Wydaje mi się, że na Twoje problemy z cerą mógł być trochę za mocny ;)

    I zaniepokoiło mnie co nieco to info o żelu Sylveco, miała kupić :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak, staram się to rozróżniać, ale u mnie zawsze idą w parze. Po maseczce co prawda mnie nie wysypywało, ale zaskórniki na nosie były ogromne i tworzyły się grudki, a przy filtrach i zaskórniki były duże i mnie wysypywało. Teraz pielęgnuję się oszczędnie, zaskórniki są niewielkie, pory sciągnięte, a trądzik tam, gdzie dotykam twarzą poduszki lub kota i na żuchwie oraz szyi. I tak się zastanawiam, czy to wina hormonów czy tego, czym smaruję szyję, a twarzy nie.
      Czy ja wiem, czy za mocny... Miałam mnóstwo zaskórników zamkniętych. A teraz, jak tak patrzę, jest ich mniej. Może jakieś opóźnione działanie? Albo to, co funduję skórze teraz? (Opiszę za parę dni, jakby co. Ogólnie Savon Noir, błoto z Morza Martwego i inne bajery.)
      Nie u każdego tak działa i ogólnie jest super, zaskórniki malały w oczach. Mam taką manię porównywania ich rozmiarów i ilości a także kształtu (widać, czy się ściąga, czy ma zamiar opuścić skórę, czy się powiększa, czy się wypycha, serio widać, chyba że to wina tego, że ja widzę tylko z bliska i może dlatego widzę?), ale malały, a skóra skrzypiała i gdyby nie wysyp, to byłby mega. Nawet miałam się nim dziś umyć, ale się powstrzymałam.

      Usuń
  7. 2 ms to za mało a po atre najpierw jest wysyfienie, skora sie oczyszcza, tak samo po izoteku, w ogole skad pomysl, ze przy doustnej izotretynoinie skory jest wiecej? Mnie izotek odmlodzil tak, ze do dzis proszona jestem o dowód osobisty i uchodze za maks 20 latkę a mam ho ho, nie bede pisac bo i tak nikt nie uwierzy, zero zmarszczek, nawet mimicznych, skora jak wyprasowana

    OdpowiedzUsuń
  8. Hej.. ja stosowałam atre 6 miesiecy. Wpadnij do mnie i zobacz efekty. Ja wysyp miałam przez ponad 2 miesiące.

    OdpowiedzUsuń
  9. Jako zaprawiona w boju w walce z trądzikiem - ropienie, zaskórniki, podskórne gule, skłonność do bliznowców oraz naczynka...tak, łatwo nie było, mogę powiedzieć, że Atrederm jest retinoidem niemalże idealnym, ale gdy jest stosowany z dużą ostrożnością i mądrze. Moja skóra przez ostatnie 10 doświadczyła Differinu, Locacidu, Diaecnalu, Pimafucortu, Duaca, Normaclinu itd, itp. Skórę mam tłustą, z dużą produkcją sebum, do tego miejscami suchą. Bardzo problematyczną jednym słowem.

    Dziewczynom, które nie używały żadnego z powyższych wymienionych przeze mnie przykładowo leków NIE POLECAŁABYM Atredermu. Zacznijcie od smarowania skóry samodzielnie robionym tonikiem z octu jabłkowego oraz samorowania mlekiem, białkiem jajka, olejem rycynowym bądź świetną maseczką z wody mineralnej i startej skórki cytryny. Jeśli nie pomoże spróbujcie Differin. Finalnie jeśli te zabiegi nie dadzą efektu jako ostateczność potraktujcie Atrederm - raz na trzy, cztery dni, bądź raz na tydzień, a pomiędzy nawilżanie i SPF 50+. Trzeba się także przygotować na pierwszy wysyp. Ja mam gładką szyję, a podczas kuracji Atredermem pootwierały mi się pory i zaczęły wychodzić ustrojstwa jakich nie widziałam.

    Nie rozumiem dziewczyn, które zaczynają walkę z trądzikiem od tak silnego retinoidu jakim jest Atrederm o stężeniu nawet tym najniższym 0,025%. Ja przy poczatkowej kuracji puchłam na twarzy i ciele tam gdzie smarowałam cienką warstwą mimo, że moja skóra przeszła już niejedno.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może dlatego, że nie każdy jak Ty chce się leczyć 15 lat wertując 15000 niedziałających maści

      Usuń
    2. Nie każdy chce się leczyć w taki sposób, a potem często jest płacz, bo skóra podrażniona, końca wysypu nie widać i olaboga, odstawiam! :)

      Usuń
  10. Ja już po misiącu kuracji atredermem w wyzszym stęzeniu (raz w tygodniu na twarz). Co zauważyłam? Wyleczenie przewlekłych stanów zapalnych (poza jednym upartym), rozjaśnienie blizn, regeneracja skóry. Minusy? Ciągłe łuszczenie w takim stopniu, że trzeba godzinę spedzic przed lustrem żeby wyjsc do ludzi, brak poprawy jesli chodzi o zaskórniki, sucha skóra. To tyle!:) ale jest lepiej niż było

    OdpowiedzUsuń

Uprasza się o przeczytanie tekstu przed zostawieniem komentarza oraz niezawieranie w nim zaproszenia, ani linku do własnego bloga, o ile nie ma po temu wyraźnego powodu {na przykład uwagi w treści posta}.