Przez pewien czas wydawało mi się, że opanowałam wypadanie włosów. Właśnie. Wydawało mi się. Po około 2 tygodniach względnego spokoju włosy znowu zaczęły wypadać i na dodatek szybciej się przetłuszczać. Opracowałam więc plan zmasowanego ataku, którego skutkiem ubocznym powinno być też zagęszczenie i szybszy wzrost mojej sierści :)
Przede wszystkim chcę odpowiednio nawilżyć i odżywić moją skórę głowy, zarówno od zewnątrz, jak i od wewnątrz. Wpłynie to na wzmocnienie cebulek włosowych, a odpowiednio nawilżony i niepodrażniony skalp powinien wolniej się przetłuszczać i wzbogacać o nowe włosy. Jednocześnie muszę zadbać o odpowiednie oczyszczanie i tonizowanie skóry głowy (przetłuszczona skóra "buntuje" się i włosy wypadają szybciej).
Przedstawiam Wam Plan:
- Regularne olejowanie skóry głowy. Co najmniej 2 razy w tygodniu zmodyfikowanym olejkiem Green Pharmacy (już niedługo podzielę się z Wami moim autorskim pomysłem).
- Peelingi skóry głowy. Do tej pory używałam tylko cukrowego i nie mam zamiaru tego zmieniać - świetnie działa i nie mam problemów z wypłukaniem po nim włosów. Co tydzień lub co 2.
- Jeszcze staranniejsze mycie skóry głowy. Aktualnie szamponem Alterry Makadamia i Figa, później płynem Facelle 50+ (najładniej pachnie i ma rumianek w składzie, a bardzo chciałabym chociaż odrobinkę rozjaśnić włosy u nasady, bo przez letnie refleksy wyglądają, jakbym miała odrosty po farbowaniu).
- Po każdym myciu wcieram mieszankę wody brzozowej, naparu z ziół z półproduktami, do której stworzenia zainspirował mnie wpis jednej z blogerek. O niej też postaram się napisać.
- Suplementy diety. Już w wakacje zmodyfikowałam swoją dietę - jem więcej warzyw i owoców, prawie nie używam białego cukru, nie jem białego pieczywa, ograniczyłam też mleko, piję dużo zielonej, białej i czerwonej herbaty oraz mieszanek ziołowych. W tygodniu na śniadanie jadam sałatkę z płatkami owsianymi i siemieniem lnianym (przepis niedługo). Dwa razy dziennie łykam kapsułki z olejem z wiesiołka, raz dziennie z witaminami, mikroelementami oraz skrzypem i pokrzywą z Biedronki (są świetnie, naprawdę przyspieszają wzrost moich włosów).
- Zrezygnowałam z upinania, wiązania i zaplatania włosów a także falowania ich przy pomocy gumek do włosów czy przez zaplatanie mokrych, ponieważ to wszystko strrrrasznie osłabia moje cebulki. Moje włosy chyba po prostu wolą żyć własnym życiem, źle czują się, gdy są wiązane i uciekają ode mnie na wolność.
Nie rezygnuję też z "normalnego" olejowania włosów na długości. Na szczęście żadne oleje nie powodują zwiększonego wypadania,a świetnie wpływają na stan włosów. Od tygodnia po każdym myciu wcieram w nie kroplę oleju i wyglądają nawet lepiej, gdy nie użyję odżywki. Schną naturalnie, nie wycieram ich ręcznikiem, tylko koszulką i raczej nie rozczesuję na mokro. Przymierzam się też do dodania włosowej historii, bo tak sobie gadam i gadam, a nie mam żadnego potwierdzenia moich słów.
PS: Stosuję się do Planu od około tygodnia i wydaje mi się, że zaczynam widzieć efekty (moje włosy zawsze bardzo szybko reagują na wszelkie zmiany). Poza tym, po około 2 miesiącach zaczęłam zauważać różnicę w stanie włosów zaraz po olejowaniu, a po dłuższym czasie bez tego zabiegu.
Żeby nie być gołosłowną, za miesiąc - w Wigilię - wstępne podsumowanie Planu!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uprasza się o przeczytanie tekstu przed zostawieniem komentarza oraz niezawieranie w nim zaproszenia, ani linku do własnego bloga, o ile nie ma po temu wyraźnego powodu {na przykład uwagi w treści posta}.