Zastanawiałam się, czy w ogóle warto się dzielić moim sposobem na mycie włosów, ale pomyślałam, że może zainspiruję kogoś do eksperymentowania na własnej skórze.
1. Żel lniany 2. Szampon 3. Odżywka |
Na zdjęciu widać (w trochę nieodpowiedniej kolejności) czego używam. A jak tego używam? Tak:
- W poręcznym pojemniczku mieszam szampon z wodą i kroplą lub dwiema olejku. Próbowałam używać rycynowego, ale jest dla mnie zbyt lepki. Zamieniłam go na olejek łopianowy Green Pharmacy. Wydaje mi się, że na pewien czas wzmocniło to moje włosy.
- Po dwukrotnym umyciu włosów nakładam odżywkę, zazwyczaj lekko zmodyfikowaną. Na zdjęciu z miodem i dwiema kroplami oleju, który "lubią" moje włosy (ze słodkich migdałów lub konopny).
- Czasem na skórę głowy nakładam żel lniany. Czemu tylko na skórę? Nawilża ją i łagodzi, natomiast plącze moje włosy i powoduje, że są matowe. Dziwne, prawda? Nie posiadam jeszcze żadnej wcierki, w najbliższym czasie mam zamiar wyprodukować własną.
Stosowałam tą metodę przez około 2 miesiące, jednak z niej zrezygnowałam. Moja skóra głowy zmieniła się, niestety na gorsze. Przetłuszcza się jeszcze bardziej niż kiedyś, łatwiej ją podrażnić, wypadają mi włosy. Poza tym nie mam czasu na tworzenie różnych mikstur przed każdym myciem, uznałam to za stratę czasu. Obecnie mam przygotowaną 3-dniową porcję odżywki z olejem w buteleczce po próbce, a włosy myję szamponem Alterry (wiem, że jest trochę mocny, ale sprawdza się całkiem nieźle). Pracuję też nad planem walki z wypadaniem włosów i przetłuszczaniem się skóry głowy. Niedługo podzielę się nim na blogu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uprasza się o przeczytanie tekstu przed zostawieniem komentarza oraz niezawieranie w nim zaproszenia, ani linku do własnego bloga, o ile nie ma po temu wyraźnego powodu {na przykład uwagi w treści posta}.